Siedziałam wielkiej sali wsłuchując się w kroki męskich kroków. Sciany były misternie pomalowane na czarno . Oprócz krzesła , na którym siedziałam w sali było zupełnie pusto . Wokół mnie krążyła postać mężczyzny , kompletnie łysego , z podkręconym wąsikiem i bulwiastym nosem . Miał potężnie zbudowaną sylwetkę , a ubrany był w czarne spodnie i ciemnozielony sweter , do którego przypięta była odznaka Mistrza Umysłów . Pomimo pokrzepiającego uśmiechu na twarzy wyglądał groźnie i odrażająco .
- I cóż , panno Goldsmin- cały czas przekręcał moje nazwisko .- Myślę , że dowiemy się od panny bardzo ciekawych rzeczy .
Byłam zła na Keitha , że byłam świadkiem zajscia w bibliotece . Przez niego teraz miałam kłopoty . I choć byłam wkurzona na niego , to i tak nie byłam w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa przeciw niemu .
- Jeżeli nie chcemy mówić , zawsze można użyć czegoś bardziej drastycznego - różdżka w dłoni mężczyzny sprawiała niemiłe wrażenie .
Okazało się , że przy całej procedurze prześwietlania umysłów nie było Damaris . Gdyby stała gdzieś niedaleko , czułabym się dużo lepiej . W jej obecności nikt nie mógłby zrobić mi krzywdy .
Kilka razy próbowałam bezskutecznie popatrzeć w oczy Mistrza i wyczytać , co ma zamiar ze mną zrobić . Niestety , facet cały czas odwracał wzrok .
Z rozmowy ochroniarzy wynikało , że Mistrz nie mógł odczytać w moim umyśle więcej , niż to , że coś wiem na interesujący ich temat . Podobno natrafili na jakąś przeszkodę , która nie pozwoliła dowiedzieć się czegoś więcej .
- Mówimy ?
Sam Mistrz Umysłów nie mógł sprawdzić moich myśli . To musiało coś oznaczać . Coś tutaj nie grało .
- Mówimy ?!- głos mężczyzny był coraz bardziej natarczywy .
- Nie .
Nie wiem dlaczego odmówiłam . Chciałam wszystko wyjaśnić , ale nie potrafiłam .
Tymczasem dwaj ochroniarze wyczarowali dużą szklaną tablicę . Były do niej przymocowane skórzane paski : dwa w górze i dwa na dole .
- Na pewno ?
Wiedziałam , że ta ściana miała posłużyć do przestraszenia mnie . Skupiłam się i już miałam otworzyć usta , gdy nagle zapomniałam języka w gębie . Dosłownie . W tym momencie nie wiedziałam nawet jak się nazywam .
- Dobrze chłopcy - Mistrz zwrócił się do osiłków.- Bierzcie ją .
Ochroniarze wzięli mnie pod ręce i zaprowadzili pod szklaną ścianę . Odwrócili mnie tyłem do niej i moje ręce i nogi przypięli pasami . Nie miałam możliwości żadnego ruchu ani tym bardziej ucieczki . Mistrz stanął naprzeciwko mnie i skierował różdżkę w moją stronę .
- To może boleć .
Ok. Powiem.... Nie dam rady . Nie wiedziałam co się ze mną dzieje .
Mistrz jeszcze raz upewnił się czy nie zmieniłam zdania , ale widząc moją frustrację przeniósł wzrok na swoją różdżkę i skupił się na wymawianiu zaklęcia :
- Apoklotes minima ...
Snop parzącego światła z maksymalną prędkością leciał kierując się prosto w mój brzuch . Przygotowana na atak wygięłam się najbardziej jak mogłam . Ręce miałam powyciągane do granic możliwości , jednak uniknęłam świetlnego pocisku . Zaklęcie trafiło w szklaną ścianę , przyprawiając ją o ostre wibracje .
Mistrz podszedł krok bliżej .
- Apoklotes minima .
Nie zdążyłam uchylić się wystarczająco szybko . Czar trafił w mój lewy policzek .
Miałam wrażenie , że złota kulka wyżłobiła w mojej skórze maleńki dołek sięgający kości policzkowej . Piekło tak bardzo , że z trudem opanowałam się aby nie krzyknąć.
Oczy Mistrza patrzyły pytająco . Nie widząc żadnej reakcji z mojej strony , posiniałe usta wyszeptały :
- Apoklotes minima ...
Rana na moim policzku wykazała właściwości magnetyczne . Kolejny złoty pocisk trafił w nią i wydawało mi się , że wypalił moją głowę na wskroś .
Krzyknęłam . Nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać .
Drzwi do sali ze zgrzytem otworzyły się . Przez zalane łzami oczy nie widziałam twarzy ani sylwetki gościa .
- Wyjdź stąd !- wrzasnął Wielki Mistrz .
- Najpierw oddaj co zabrałeś .
Gdzieś słyszałam ten głos . Ta stanowczość , a zarazem opanowanie . Wtedy słyszałam też opiekuńczosć .
- Nie wiem o czym mówisz .
- Nie możesz jej zabić !
"Jej" .
- Jeżeli nie dowiem się tego czego muszę się dowiedzieć , mogę .
Nie bawili się dłuzej w bezsensowne i pseudouprzejme dyskusje . Po sali latały zaklęcia . Jedne mocniejsze od drugich .
- Apoklotes minima ...
- Rofuntia laa ...
- Villani merkura ...
Usłyszałam krzyk . Krzyk Mistrza ... Potem odgłosy walki . Niemagicznej . Coś w rodzaju karate ...
Ktoś odwiązał mi ręce i nogi .
- Choć . Idziemy .
Nie mogłam się poruszyć . Kończyny odmówiły mi posłuszeństwa .
Uniosłam się . Nad ziemią . Wtuliłam się w ciepły sweter , który kogos mi przypominał . To ciepło przywróciło mi poczucie bezpieczeństwa ...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się nie wiedzac gdzie jestem . Nie kojarzyłam tego pokoju , ani innego pomieszczenia , które znajdowało się za drzwiami . Koło mnie ktoś siedział . Uniosłam się na łokciu i rozejrzałam dookoła .
- Peter ...
W policzku zapulsowało . Opadłam na miękką poduszkę .
- Tak ?
- Co ja tutaj robię ? Gdzie ja jestem ?
Znów policzek . Taa... tajemnica , walka , ciepły sweter .
- To ty mnie uratowałeś , prawda ?
- A jak myślisz ?
Mocniej otworzyłam oczy i zauważyłam cienką struzkę krwi płynącą po policzku chłopaka .
Zerwałam się nagle .
- Peter . Tobie też zrobił krzywdę ? To przeze mnie .
Chciałam wstać , ale jego silna dłoń delikatnie popchnęła mnie na poduszkę .
- Nic mi nie będzie . Nie bój się .
- Jaka jestem ci wdzięczna . Co ja mogę dla ciebie zrobić wzamian ?
- To nic takiego . Ja tylko ... przepraszałem za tamto ... No , wtedy u ciebie w domu ...
Ahha . No tak .
Dźwignęłam się na łokciu . Złapałam go za szyję i przyciągnęłam do siebie . Sytuacja była jednoznaczna .
- A teraz ja chcę przeprosić za kłopot - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy .
- Nie musisz , rozumiem , ze mnie nie kochasz . To jasne , a ja potrafię to uszanować - chciał się wyrwać z mojego uścisku , ale ja tym razem okazałam się silniejsza .
- Nie rozumiesz ? Ja cię kocham- zmusiłam go do pocałunku . Nie opierał się jednak długo . Zaczął oddawać pocałunki . Czas upływał powoli . A on mnie całował .
Znów policzek zapiekł . Oderwałam na chwilę swoje usta od ust Petera i opadłąm na poduszkę . Pomogło .
- Zrobisz coś dla mnie ?
- Co tylko zechcesz .
- Pocałuj mnie jeszcze raz .
Znów się całowaliśmy . Jego wargi były takie ciepłe . Nie miałąm ochoty się od niego oderwać . On zrobił to pierwszy .
Podniosłam się w geście sprzeciwu .
- Ja tylko zrobię ci herbaty - powiedział widząc moje oburzenie .
Mężczyźni .