piątek, 21 września 2012

Rozdział 26

   - Boję się !
   - Czego ?
   Popatrzyłam na Karen znacząco .
   - Aaa ...
   Właśnie dzisiaj miało się odbyć prześwietlanie umysłów . Stałam w długiej kolejce rozciągniętej od sali 507 do sali 517 znajdujących się w znacznej odległości od siebie . Serce waliło mi tak , że nie mogłam zaczerpnąć tchu . Przed uduszeniem chroniła mnie tylko Caroline , która usilnie próbowała ochłodzić duszne powietrze wachlując książką od widzenia rzeczy niewidzialnych .
   - Jak myślicie . Mogą mi coś zrobić ?
   - Damaris tam jest i nie pozwoli zrobić ci krzywdy .
   - A może powinnam powiedzieć jej to wszystko dobrowolnie na osobności ?
   - Może to i dobra myśl .
   - Wątpię żebyś zdołała wyprosić Damaris z sali . Ona jest tam potrzebna .
   - Może mi się uda .
   - Zawsze można spróbować .
   - A jesteś na to gotowa ?
   - Nie .
   Na takie coś nigdy nie będę gotowa- pomyślałam . Raz kozie śmierć !
   Przepchałam się z trudem przez tłum uczniów ucieszonych brakiem zajęć lekcyjnych . Każdy był tak podekscytowany , że dwa razy przypadkowo dostałam łokciem w brzuch i kilka razy uniknęłam oblania wodą , podpalenia i wyrzucenia w powietrze .
   Przed salą natknęłam się na przeszkodę .
   - Gdzie się panience tak spieszy ?- zainteresował się jeden z ochroniarzy strzeżących wejścia do środka .
   - Muszę porozmawiać z kimś , kto jest w tej sali .
   - Nie wiem czy smarkatej czarodziejce wiadomo , ale tam odbywa się prześwietlanie umysłów - odparł drugi , kontrastowo mniej uprzejmy .
   - Tak , wiem , ale nie to nie może czekać .
   - A ja założę się , że może . Przynajmniej do swojej kolei .
   Odepchnął mnie lekko . W odpowiedzi wepchnęłam się bliżej drzwi , skąd chwilę później wylądowałam na podłodze kilka metrów dalej . Wokoło zebrał się ciekawski tłumek . Nie zwracałam na nich uwagi . Podniosłam się i w tym momencie drzwi do sali otworzyły się i wyszła z nich Vivian . Następna weszła Maleene . Drzwi znów się zatrzasnęły .
   Z rozpędu wpadłam znowu pomiędzy ochroniarzy próbując dosiągnąć klamki . Gdzieś daleko usłyszałam błagalne głosy przyjaciółek :
   - Odpuść sobie , Carmen .
   Zignorowałam je . Z drugiego końca korytarza dobiegł mnie męski głos :
   - Patrzcie jak ta mała się rzuca !
   Puściłam to mimo uszu .
   Ponownie próbowałam wytorować sobie drogę łokciami . Ze złości kopałam ochroniarzy po nogach . Nie robiło to na nich najmniejszego wrazenia . Walka robiła się zażarta . Mężczyźni mieli znaczną przewagę . Jakimś dziwnym trafem udało mi się lekko nadusić klamkę i uchylić drzwi . Wepchnęłam się w wąską szczelinę i znalazłam się na progu sali 507 .
   Dwaj czarodzieje stali obok siedzącej Maleene , która cała się trzęsła . Wydawało mi się , że nie z zimna . Na dxwięk moich kroków magowie przestraszeni odskoczyli od Maleene i popatrzyli na mnie . Ten który trzymał ręce nad dziewczyną próbując przejrzeć jej umysł , podniósł dłonie w geście obronnym . Prosto w moją stronę przeleciała długa tęczowa nitka i uderzyła w moją głowę .
   Czar trafił w mój umysł . Poczułam zawirowania . Wszystko co kiedykolwiek przeżyłam przeleciało mi niczym film przed oczyma . Byłąm pod wrażeniem , że tyle pamiętam . Na krótkim fragmencie pojawił się nawet tata .
   Wpadłąm w trans . Wiedziałąm , że teraz wszystko się wyda , ale nie byłam w stanie choćby ruszyć palcem . Byłam bezsilna .
   Zobaczyłam Keitha i bibliotekarkę . Pamiętam nawet w co byłam ubrana . Wszystko .
   Chwilę potem usłyszałąm poważne głosy mówiące głośno , wręcz rozkazujaco , w pośpiechu .
   - Mam coś . Zabrać ją !
   Dwóch ochroniarzy  sprzed drzwi wzięło mnie pod ręce , założyli mi maskę , jak przestępcy i wyprowadzili z sali .
   Zobaczyłąm tylko przerażone twarze przyjaciółek . I Petera .

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 25

   Minęły dwa tygodnie . Chyba najdłuższe w moim życiu . Wciąż czekałam na wiadomość od Keitha . Szukałam go w osadzie . Slad po nim zaginął .
   Może nigdy do biblioteki nie wtargnęły by rzesze reporterów , całe oddziały Magicznych Agentów i masa ciekawskich ludzi , gdybym wszystko wyjaśniła . Jakaś ,, lojalnośc " wobec Keitha kazała mi milczeć .
   Peter interesował się moim samopoczuciem na bieżąco . Wciąż wysyłał mi pokrzepiające SMS - y i chociaż o niczym nie wiedział , czułam , że czegoś się domyśla .
   Karen i Caroline nie zwracały najmniejszej uwagi na mój nastrój . Nie miałam im tego za złe . Ostatnie czego by mi brakowało , to wieczne pytania i porady .
   Pewnego dnia podczas obiadu , do szkolnej stołówki wkroczyła Minette Carlone , dyrektorka . Poprosiła o ciszę i używając zaklęcia Głośnego Głosu przemówiła :
   - W związku z zajściem , które miało miejsce dwa tygodnie temu w naszej szkole , pragnęłabym coś ogłosić. Jutro  w sali numer 309 odbędzie się Prześwietlanie Umysłów uczniów z naszej uczelni . Musimy do końca wyjaśnić całą sprawę , a niewykluczone jest , że ktoś z was może dostarczyć nam cennych informacji. Prześwietlanie jest obowiązkowe i trwa od godziny 7 rano do 18 . Lekcje są tymczasowo zawieszone . Dziękuję .
   Zołądek podszedł mi do gardła . Wyda się . Nie ucieknę od tego . Nie ma wyjścia .
   Po stołówce przemknął szmer niezadowolenia . Wszyscy byli niewinni i zdziwieni brakiem zaufania ze strony dyrekcji . Wszyscy niewinni . Z wyjątkiem mnie .
   - Czemu jesteś taka spięta ?- Karen patrzyła na mnie z wyraźnym niepokojem .
   - Nieważne .
   A jednak ważne .

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   - Ja coś wiem - weszłam do domu i od razu wystawiłam kawę na ławę .
   - Nie rozumiem - powiedziała Caroline .
   - Jestem po części winna .
   - Czemu jesteś winna ?
   - Zajściu w bibliotece .
   - Ty ją zaklęłaś ?!
   - Keith .
   - No to nie rozumiem .
   - Byłam przy tym .
   - Czemu nikomu nie powiedziałaś ?
   - Nie wiem .
   - On nie jest wart twojego milczenia .
   - Wiem .
   - On cię skrzywdził , nie powinnaś go kryć .
   - To też wiem .
   - Kochasz go jeszcze ?
   - Tym razem nie wiem ...
   - Wiesz co ? Keith to totalny idiota , który przez kilka dni bawił się twoimi uczuciami . Idź w tym momencie do Damaris i powiedz jej wszystko .
   - Nie mogę .
   - Wolisz , żeby jutro wszystko się wydało ? Być moze miałabyś kłopoty .
   - Jest już późno .
   - No to jutro poprosisz Damaris na osobności , zgoda ?
   - W porządku .
   Jak dobrze mieć przyjaciółki .

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    - Peter ?
    - Tak ?
    - Możesz ze mną pogadać ?
    - A chcesz mnie zobaczyć na żywo ?
    - Nie wysilaj się , wystarczy przez telefon .
    - A może jednak ?
    - Jak chcesz .
    W tym momencie w pokoju zmaterializował się Peter . Usiadł na moim łóżku i jakby nigdy nic zapytał :
    - Więc ?
    - Ktoś zamienił bibliotekarkę w kamień , przez dłuższy czas nic ci nie mówiłam ale jestem po części winna , bo byłam tam z Keithem , kiedy on to zrobił . Widziałam to wszystko i przez to mój zły nastrój . Przepraszam , że cię okłamałam - słowa płynęły z moich ust jak potok .
    - Nie okłamałas mnie , tylko nie mówiłaś o powodzie swojego przygnębienia .
    - Przepraszam - szepnęłam i całkowicie się rozkleiłam . Peter przytulił mnie czule i delikatnie pocałował . Nie jak przyjaciel .
    - Teraz ja przepraszam - Peter wyraźnie się zmieszał .
    - Nie przepraszaj , to ....
    Lecz Petera nie było już w pokoju . Ulotnił się , a ja tak pragnęłam , by ktoś mnie przytulił i jeszcze raz pocałował ...

sobota, 1 września 2012

Rozdział 24

   Stałam w bibliotece wśród tłumu nauczycieli i kilku reporterów . Przed nimi stał posąg pani Bouth , a obok niej pan Kingsley , nauczyciel od podstaw walki ; pani Dickson od doskonalenia sprawności fizycznej i pani ucząca widzenia rzeczy niewidzialnych . Żaden z tych pedagogów nie dawał znaku życia . ich ciało pokryte było grubą kamienną powłoką . Z drugiego końca pomieszczenia usłyszałam niewyrażną rozmowę Damaris i dyrektorki .
   - To z pewnością Winnley - mówiła Carlone.- Tydzień temu miał u mnie szlaban . Cały czas zachowywał się bardzo tajemniczo . Ciekawsko spoglądał na jedną księgę : ,, Najpotężniejsze zaklęcia wszechczasów " Aurory Lillin . Zostawiłam go na chwilę samego w gabinecie . Nie mam pojęcia , co wtedy mogło sie stać .
   - A mi wydaje się , że to nie on . Na moich lekcjachzachowuje się przyzwoicie . Często sam wyraża swoje opinie na temat omawianego programu . Ja bym powiedziała , że za tym stoi sam Allan Banner .
   - To zbyt pochopny osąd .
   - Ale prawdopodobny .
   - Prawdopodobny .
   Miałam ochotę podejść do nich i o wszystkim im powiedzieć . Jednak z drugiej strony coś mnie przed tym powstrzymywało . Nagle zauważyła mnie Damaris . Podeszła do mnie i powiedziała :
   - Uczniowie nie powinni tu przebywać . Opuść to miejsce jak najszybciej .
   Patrzyłam na kamienne posągi niezdolna do ruchu . Damaris widząc moją zadumę delikatnie wypchnęła mnie za drzwi . Zamknęła za nami ciężkie wrota i ponownie się do mnie zwróciła :
   - Mam przeczucie , że coś wiesz o tej sprawie . Czy się mylę ?
   Powiedz ! Nie duś tego dłużej !!! To najlepsza okazja !!!!!!!! Milcz ! Emocje przepływały we mnie jak wody rzeczne po huraganie .
   - Nic o tym nie wiem .
   - W takim razie nie martw się . Zrobimy co się da . Są szanse , że wszystko wróci do normy .
   
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   -Gdzie byłaś ?- zapytała Karen .
   - Na spacerze .
   - Chyba spotkałaś Keitha , co ? Jesteś taka przygnębiona . Co tym razem ci powiedział ?
   Obie z Caroline nie wiedziały o zajściu w bibliotece , wtedy gdy byłam z Keithem .
   - Narzucał się - skłamałam .- Mam tego dość .
   - Ignoruj go .
   W tym momencie do domu wpadła Caroline . Ze złością rzuciła torebkę na łóżko , weszła do łazienki i trzasnęła drzwiami .
   - Co się stało ?! - krzyknęła Karen do Caroline .
   Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać .
   - Dan ze mną zerwał !
   - Jak to ?!
   Caroline wyszła z łazienki i wzięła jogurt z lodówki .
   - Powiedział , że ma dosć nadskakiwania mi , dzwonienia wieczorami i ćwierkania słodkich słówek . Jak on to ujął ...? Jestem ,, wymagająca niczym niemowlę w pieluchach " . Idiota !!! No może ja kazałam mu  wydzwaniać codziennie ?! A prosiłam o prezenty na każdą mozliwa okazję począwszy od urodzin , a kończywszy na wymyślonych przez niego dniach najwspanialszej dziewczyny na świecie i dniu randki ? Nie !!!
   - A ja jestem wolna i nie cierpię przez żadnego chłopaka !!!- cieszyła się Karen .
   - Muszę jeszcze na chwilę wyjść - poinformowałam przyjaciółki .
   To ,, codziennie wydzwanianie " poruszone przez Karol nasunęło mi pewien pomysł .
   Wyklikałam numer Keitha . Pierwsze dwa połączenia zostały nieodebrane . za trzecim razem włączyła się automatyczna sekretarka : zostaw wiadomość po sygnale . Piiip .
   - Keith , proszę oddzwoń - postanowiłam użyć małego szantażyku .- Jeżeli wciąż ci na mnie zależy , zadzwoń .
   Piiip .