środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 23

   Po odejściu Maleene w mieszkaniu zrobiło się strasznie cicho i wręcz dziwnie . Dziewczyny zgodnie posprzątały cały bałagan , tj. rozbite kubki i talerze , rozrzucone ubrania , nawet jajka rozbite o ściany .
   Ja tymczasem poszłam do pokoju . Z przyzwyczajenia zerknęłam na telefon .Jakieś dwie wiadomości zalegały w mojej skrzynce czekając na przeczytanie . Kliknęłam środkowy guzik . Na ekranie pojawiła się następująca treść :

Przykro mi , że tak wyszło . Chcę ci tylko powiedzieć , że to nie ja zacząłem tę całą znajomość z Maleene . Zapytaj w szkole . W ciągu całego swojego pobytu tutaj uwieszała się już na połowie chłopaków . Nie moja wina , że byłem jednym z nich . 

   Drugi SMS zawierał podobną tresć . Obie wiadomości nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Niech się wypcha . 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Nadszedł poniedziałek . Szkoła jak szkoła . Normalka . Szkoda czasu na rozpisywanie się o budzie . Jedyną sensacją była nieobecność kilku nauczycieli . Nikt nie kwapił się jednak , by nam to wytłumaczyć . Po szkole wciąż miałam nieodrobione lekcje z czwartku . Trudno . Robotem nie jestem . Ta zasada obowiązywała od dzisiaj . Max pracy , zero wysiłku . Zrobię , ile będę mogła .
   Keith wciąż zasypywał mnie wiadomościami , w których próbował się tłumaczyć . Pozostawałam nieugięta . Widział mnie przecież . Gdy uciekałam płaczac , mógł za mną pobiec i mi to wyjaśnić . Widocznie zadbane rączki Maleene były dla niego bardziej wartościowe niż ja . Teraz wszystko to wydawało mi się wręcz śmieszne . Co to za miłość ? Ten związek był chyba najkrótszy ze wszystkich .
   Ale moje życie towarzyskie zaczęło kwitnąć . Peter wysyłał do mnie esemesy , pytał o samopoczucie , opowiadał o swoim uniwersytecie . Ja opowiadałam mu o moim naznaczeniu , rodzinie i wielu innych rzeczach . Zauważyłam , że jest ciekawski i dociekliwy .Chciał mnie dobrze poznać , podczas gdy Keith nie wiedział nawet jak mam na nazwisko .
   Siedziałam na moim łóżku w gronie przyjaciółek i kilku znajomych z klasy . Nie ma to jak najświeższe plotki , prosto od zawodowej plotkary Gladys Minnor .
   - Słyszałam niedawno , że Allegra Clinnmin chodzi z dwoma chłopakami na raz : z Duncanem Liff i Rufusem Znuckiem . To straszna flirciara , ale wygląda niewinnie . Nie uwierzyłabym w to gdybym tego nie widziała . W ciągu jednej godziny całowała się z Rufusem w parku i chodziła za rękę z Duncanem .
   - Łaziłaś za nią , czy co ?
   - Nie . Przypadkowo się na nią natykałam - powiedziała Gladys . Pewne było jednak , że kłamie .
   - A to prawda , że Rodney Millney skoczył z balkonu tylko dlatego , że Vanessa Tinnick nie chciała wziać od niego pracy domowej , której pilnie potrzebowała ?- interesowała się Adah Billnock siedząc na dywanie i pijąc colę .
    - Nie wiem , ale pewne jest , że zależy mu na niej . Ma pecha , bo ona chodzi z Harleyem Windem . Poza tym i tak nie miałby u niej szans , bo Vanessa nie jest zwolenniczką długich włosów i kilkunastu kilogramów nadwagi .
   I tak rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym a ja co chwilę wyłączałam swój umysł , by odpisać na wiadomość od Petera . Właśnie wysyłałam kolejnego esemesa , gdy usłyszałam coś okropnego .
   - ... Największą sensacją jest to , że w bibliotece znaleziono Minewrę Bouth zamienioną w kamień . Nauczyciele głowili się , kto może znać tak potężne zaklęcie , jednak gdy dotknęli posągu kończyli tak samo . Podejrzewany jest Carol Winnley , bo nie ma go od kilku dni w osadzie . Usprawiedliwiał się chorobą siostry ...
   Nie mogłam tego słuchać . Wyszłam .

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 22

   Niedziela upłynęła po części na błogim spoczynku , a częściowo na nadrabianiu szkolnych zaległości . W tym drugim celu udałam się do biblioteki z nadzieją , że spotkam tam kogoś , kto da mi przepisać zaległe tematy . Nic bardziej mylnego . Biblioteka świeciła pustkami .
   - Poczekam . Może ktoś się zjawi - pomyślałam .
   Nudząc się ozdabiałam ołówkiem brzegi kartek w zeszycie . Wreszcie przestałam wierzyć w szczęście .
   Otworzyłąm drzwi , aby wyjść na korytarz i natknęłam się na osobę , którą akurat chciałam spotkać najmniej .
   - Wiedziałem , że cię tu spotkam .
   Patrzyłam na Keitha z nieukrywaną niechęcią . Milczałam .
   - Porozmawiajmy .
   - Nie .
   - Daj mi dwie minuty . Zrozumiesz .
   - Nie chcę .
   - Natychmiast usiądź i mnie posłuchaj !- złapał moje nadgarstki i ścisnął wykluczając możliwość ucieczki .
   - Nie będę cię słuchać .
   - Skoro dziewczyna nie chce  , to zostaw ją w spokoju - odezwała się biblotekarka , pani Bouth od niedawna przysłuchująca się naszej dyskusji . Keith wściekł się . Machnął różdżką i zanim zdążyłam zaprotestować , zamienił ją w kamień . Przeraziłam się . Ogólnie zaczęłam bać się chłopaka .
   - Siadaj . Jeśli nie , też tak skończysz .
   Posłusznie usiadłam na krześle . Keith krążył wokół mnie , a ja czułam się tak , jakbym była porwana i przetrzymywana w lochach .
   Keith nie do końca wiedział jak ma zacząć . Kilka razy wymawiał parę sylab , ale milknął .
   - Streszczaj się - ponagliłam go . Tak właściwie to wiele odwagi kosztowały mnie te słowa .
   - Nie mów mi co mam robić - zdenerwował się . Po chwili jednak twarz jego złagodniała . Popatrzył na mnie czule i powiedział :
   - Uciekaj , zanim się rozmyślę . Tylko szybko !
   Nie zdążyłam jeszcze dobrze zinterpretować tych słów , a już moje nogi puściły się do ucieczki . W połowie drogi zatrzymałam się . Popatrzyłam na panią Bouth , nieruchomą i bezwładną .
   - A ona ? Nic jej nie będzie ?
   - Uciekaj !!!!
   Wystarczająco długo martwiłam się o cudze życie , teraz należało pomyśleć o własnym . Wbiegłam na korytarz , następnie na boisko . Tamtędy wąską ścieżką trafiłam do domu . Postanowiłam zataić wszystko przed przyjaciółkami unikając niewygodnych pytań . Zresztą i tak nie miałam okazji pobyć z nimi sam na sam. Gdy zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam dźwiek tłuczonego szkła , spadającego metalu i ludzkie krzyki i oddechy .
   - Ty świnio ! Nie dość , że musimy na ciebie patrzeć to jeszcze dopominasz się o swoje prawa , których w tym domu nie posiadasz ?!!!-  to Karen .
   - Ja wszędzie muszę mieć odpowiednie warunki pobytu !!!- to z pewnością Maleene .
   - Ty zawszona pluskwo !!!- soczyste przezwisko wypłynęło z ust Caroline .
   - Ty kudłata jędzo !- odpowiedziała Maleene .
   Później znowu odgłos spadających talerzy , metal , znowu talerze .
   Wkroczyłam  do kuchni gdzie rogzrywała się ta scena . Chyba nie muszę opisywać tego pobojowiska , ani wyglądu wszystkich trzech dziewczyn . To wiadome .
   -Zamknijcie się - powiedziałam nie zdzierając sobie gardła . Ku wielkiemu zdziwieniu , zapadła cisza .
   Nie było potrzeby , by zadawać pytania . Dziewczyny same zaczęły się tłumaczyć . Jednocześnie przekrzykiwały się jedna przez drugą .
   - Ona chciała zająć moje łóżko ...
   - Ona piła z mojego kubka ...
   - Ona mnie przezywała ...
   - Ona powiedziała , że Dan jej się podoba ...
   - Ona mnie wkurza !!!!
   Z całego tego zamieszania wywnioskowałam , że winna była Maleene .
   - Bez taryfy ulgowej . Jeszcze jeden wyskok , a śpisz na trawniku !
   - Nie mozesz mi grozić !
   - Owszem . To po części moje mieszkanie .
   - Nie jesteś królową , nie będziesz mi rozkazywać .
   - Mogę .
   - Nie jesteś na tyle silna , by mnie do czegoś zmusić !
   - Jestem .
   - Nie na tyle , aby zatrzymać przy sobie tego uroczego blondyna Keitha , co ?
   Zabolało . Ale nie tak bardzo . Całe to przedstawienie z Keithem jakoś wyblakło , straciło cały sens , przestało być ważne . Zawdzięczałąm to Peterowi .  I przyjaciółkom .
   - Owszem . Nie na tyle . W sumie to masz rację . Keith jest silniejszy . On z pewnością wiedziałby jak można cię stąd wreszcie wykurzyć .
   Maleene nie znalazła nic na swoją obronę . Warknęła tylko i wyniosła się z domu . Nie na długo . Za chwilę wróciła i zabrała wszystkie swoje bagaże .
   - Żegnam . Zauważyłam , że nie zasługujecie na moje zacne towarzystwo . Ciao !- posłała nam przesłodzony półuśmieszek i wyszła , nie wracając już w ogóle .

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 21

   Caroline miała rację , by wczesniej przygotować się do snu . Maleene zaklepała kolejkę jako następna . Wraz z Karen niecierpliwie spoglądałyśmy na zegar , gdy Maleene od ponad godziny przebywała w łazience .
   - Zanim ja wejdę pod prysznic , wybije pierwsza - lamentowałam .
   - Co ona tam robi ?- dziwiła się Karen .- Chyba topi wieloryba .
   - Wyłaź stamtąd wreszcie !- z trudem powstrzymałam się od opsypania jej nie do końca cenzuralnymi przezwiskami .- Nie mieszkasz tu sama !
   - Lakier jeszcze nie wysechł !- usłyszałam głos dochodzący zza ściany .
   - Lakier ? Zasmrodzi nam całą łazienkę - powiedziałam do dziewczyn .
   - Masz minutę na wyjście . W przeciwnym razie nocujesz na trawniku - krzyknęła Caroline .
   - Oj dobra , dobra . Już otwieram .
   Maleene bez makijażu wyglądała jeszcze piękniej . Ile ona wydaje na kosmetyki ?- myślałam .
   Moje przypuszczenia prawie się sprawdziły , bo gdy weszłam do łazienki wybiła północ .

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Była sobota . Z głebokiego snu , około dziesiątej obudziło mnie nieustanne pukanie w okno . Z podkrążonymi oczami zajrzałam przez szybę . Keith . Zasłoniłam firankę i poszłam spać .

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   - Gdzie się wybierasz o tej porze ?- zapytałam Karen , która przymierzała przed lustrem różne ciuchy . Wreszcie zdecydowała się na beżową sukienkę .
   - Do Vivian . Zresztą nie sama .
   - A z kim ?
   - Z tobą .
   - Ze mną ? Ja nic o tym nie wiem .
   - Teraz już wiesz . Robi przyjęcie imieninowe .
   - Po pierwsze : ja nie jestem zaproszona , a po drugie : nie mam prezentu .
   - Zapowiedziałam , że przyjdę z przyjaciółką , prezent zaraz się skombinuje , a ty potrzebujesz rozrywki po rozstaniu z Keithem .
   - Ja się z nim nie rozstałam .
   - Jak to ? Zdradził cię . To znaczy , że cię rzucił .
   - Ale ...
   - Ty go kochasz ?
   - No .
   - Przejdzie ci . Poza tym będzie tam kilku chłopców . Może jakiś wpadnie ci w oko .
   - Nie mów tak .
   - Dobrze . Umówmy się , że nie będziemy poruszały tego tematu , ok ?
   - W porządku . Już się ubieram .
 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Na imieninach u Vivian była masa ludzi z mojej klasy , oraz takich , których nigdy nie widziałam na oczy . Co do atrakcji było dużo żarcia , konkurs karaoke i tańca oraz tort i uroczyste otwieranie prezentow przez jubilatkę . Razem z Karen wyczarowałyśmy dla niej ogromny zestaw kosmetyków .
   Do dyspozycji było dużo miejsca . Cały parter i kilka pokoi na piętrze , gdyby jakaś para chciała zostać sama .
   Świetnie się bawiłam plotkując z Olivie Padmore , Ruby Kilson , Easter Kooby i Cassandrą Malove . Po jakimś czasie dopadła nas nuda i każda poszła w swoją stronę . Zostałam sama i dziwnym trafem znalazłąm się wśród dyskutujących chłopaków i kilku dziewczyn . Rozmawialiśmy bez skrępowania na luźne tematy szkolne , związane z przyszłością i partnerami . Nawet fakt , że byłam singielką nie przeszkadzał mi w zabieraniu głosu .
   Wśród rozmawiających szczególnie wpadł mi w oko pewien chłopak o imieniu Peter . Był ciemnookim szatynem o szczupłej , ale nie chudej sylwetce . Miał świetne poczucie humoru i przyjemnie się z nim dyskutowało . Nie tylko ja byłam nim oczarowana . On również spoglądał na mnie przyjaźniej niż na resztę towarzystwa . A może tak mi się tylko wydawało . Ważne , że nadarzyła się okazja , by pogadać z nim na osobności .
   - Też jesteś zamieszany w tę całą magię ?- zapytałam .
   - Tak . Skończyłem szkołe rok temu . Naznaczyli mnie , gdy miałem jedenaście lat .
   - I co teraz robisz ?
   - Studiuję magię zakazaną .
   - Ja od zawsze marzyłam , aby isć na fotografię , ale to chyba teraz nie jest możliwe , prawda ?
   - Jest . Ale są małe szanse , by to była zwykła fotografia- uśmiechnął się .
   - No tak .
   Pomimo niewielkiego prawdopodobieństwa zobaczenia Keitha , rozglądałam się wokoło z nadzieją . Choć odrzuciłąm go dziś rano , to jednak chciałąm , by jakoś o mnie walczył . Brakowało mi go .
   - W zwiazku ?- zapytał Peter .
   - Co ?
   - Masz chłopaka ?- bardziej stwierdził niż zapytał .
   - Od wczoraj jestem singielką .
   - Rzucił cię ?
   - Skąd wiesz ?
   - Gdybyś ty go rzuciła , nie rozglądałabyś się wszędzie .
   - Masz rację . Nikt nie wie , że z nim nie chodzę , bo jeszcze nic sobie nie wyjaśniliśmy . Nikt też nie wie , że z nim chodziłam , bo to wszystko trwało stanowczo zbyt krótko .
   Popatrzył na mnie ze współczuciem . Pod tym spojrzeniem czułąm jak się kurczę i nic nie znaczę na tym świecie . Znów wspomnienia powróciły i było mi strasznie źle . Po policzku spłynęła mi gorąca łza . Utorowała drogę i kazała spływać innym . Czułam , że wybuchnę płaczem . Już wyobrażałam sobie ludzi pochylonymi nade mną . Powinnam się cieszyć , a ja płaczę . Głupio mi było przed Peterem . Chyba to zrozumiał , bo otulił mnie ramieniem i poprowadził schodami na górę . Odprowadziły nas ciekawskie spojrzenia znajomych . W pewnym momencie pod drzwiami pustego pokoju zawahałam się . Nie byłam pewna , czy powinnam być z nim sam na sam . To również zrozumiał .
   - Nie bój się . Nie jesteśmy parą . Jestem tutaj jako przyjaciel . Tylko przyjaciel . Jeśli chcesz , zawołam Karen  .
   - Nie , nie . Nie chcę zepsuć jej zabawy . Choćmy .
   Weszliśmy do ciemnego pokoju . Zapaliłam światło i usiadłam na kanapie . Powoli dochodziłam do siebie .Byłam wdzięczna Peterowi za opiekę , ale doszłam do wniosku , że jemu też nie powinnam psuć zabawy .
   - Idź . Poradzę sobie .
   - Ta propozycja wynika z potrzeby bycia w samotności , z obawy przede mną , czy z zasady , bym nie zmarnował imprezy ?
   W głębi serca nie chciałam być sama , nie obawiałam się Petera . Nie chciałąm mu po prostu przeszkadzać . Milczałąm .
   - Posiedzę z tobą . Jak nie chcesz to protestuj .
   Uśmiechnęłam się delikatnie . Na przykładzie Petera zrozumiałam , że w Keitcie trzeba było znaleźć najpierw przyjaciela .

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 20

   Niektóre sytuacje częściowo się powtarzają . Leżałam na łóżku ocierając łzy pomiętym jaśkiem . Było mi źle z upokorzenia , zdrady ... Karen i Caroline celowo wyszły na spacer . Wiedziały , że pragnę samotności , choć w głębi duszy chciałam się komuś wyżalić . Komuś , kto nie powiedziałby mi później ,, a nie mówiłam?".
   Czy sny zawsze muszą kończyć się w najmniej spodziewanym momencie ? Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu było mi z nim dobrze i za nic nie mogłabym podejrzewać go , że zawiesi oko na innej dziewczynie . Nawet tak atrakcyjnej jak Maleene .
   Właśnie . Maleene . Wstrętna , obrzydliwa , wychuchana i wydmuchana , obdarzona nieziemską urodą i wspaniałym niskim głosem , potwornie bogata blondyna . Gdyby teraz moje oczy ujrzały jej wymalowaną twarz bez żadnego pryszcza , chybabym nie wytrzymała . Rzuciłabym się na nią i wydrapałabym jej oczy .
   Marzenia szybko się spełniają , przynajmniej w tym przypadku , bo w tym momencie moje drzwi otworzyły się i stanęła w nich sama Maleene we własnej osobie . Miała na sobie obcisłe spodnie , dżinsową kurteczkę odsłaniającą spory kawałek płaskiego jak asfalt brzucha , wysokie szpilki , kowbojski kapelusz i okulary przeciwsłoneczne . Wyglądała jak modelka na wybiegu . Bez żadnego wstępu rzuciła na łóżko Karen dwie ogromne walizki i wyszła by wtaszczyć kolejne dwie . Zachowywała się jakby mnie nie zauważyła . Nawet coś sobie pod nosem śpiewała .
   Usiadłam i zacisnęłam pięści próbując opanować emocje . Czułam , że długo nie wytrzymam . Albo zrobię z niej miazgę , albo eksploduję i to ze mnie zostanie garstka pyłu . Postaram się spokojnie zapytać o co kaman - postanowiłam .
   - Co ty tutaj robisz ?- przesylabizowałam , by mnie dobrze zrozumiała , jak do małego dziecka .
   - No , od dzisiaj tu mieszkam - odpowiedziała wyrzucając rzeczy Karen z szafy , a wkładając tam swoje jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie .
   - Ale nie ma dla ciebie miejsca . Sama widzisz . Tu , gdzie usadowiłaś swój tyłek śpi Karen , a ta szafa jest też jej własnością !- sytuacja sama wymykała się spod kontroli .
   - Jakoś się zmieścimy . W najgorszym razie ta  K a r e n  będzie nocować w komórce na narzędzia ogrodnicze - przemawiała swoim cukierkowym tonem .
   Tego było za wiele . Wstapiła we mnie siła rozwścieczonego rodu Goldsoulów . Wstałam i uczepiłam się jej bagażu . Wytargałam wszystko za próg i każdy wyperfumiony ciuszek , który trafiał w moje ręce wyrzucałam w kałuże , które nie zdąrzyły jeszcze wyschnąć po niedawnych ulewach . Maleene złapała mnie za ramiona i zaczęła mną szarpać . Wreszcie kopnęłam pustą walizkę w błoto . Zamierzałam rozparcelować kolejną , ale ostre , wymalowane szpony Maleene nielitościwie wbijały się w moją szyję . Byłam przygotowana na otwarta walkę na śmierć i życie . Moje palce oplotły się wokół jej nadgarstków i wykręcały we wszystkie strony . w pewnym momencie ustaliłam , że trochę przesadzam , lecz gdy przypomniałam sobie jak uwieszała się na ramieniu Keitha ... Maleene wyglądała jak lwica . Okulary rozbiły się na podłodze , kapelusz zgnieciony leżał w kącie pokoju , makijaż rozmazał się na twarzy dziewczyny i zalał czerwone policzki czarnymi smugami . Nie miałam pojęcia jak ja wyglądałam , ale gotowa byłam się założyć , że milion razy gorzej . Targałam ją za włosy , sama też nie unikając podobnych ruchów ze strony rywalki .
   W takim stanie zastały nas Karen i Caroline po powrocie z przechadzki . W pierwszej chwili nie wiedziały co się dzieje , lecz widząc bałagan i ubrania Maleene rozrzucone wszędzie zorientowały się w sytuacji . Wkroczyły pomiędzy mnie , a Maleene i usiłowały nas rozdzielić . Nie było to łatwe , bo wciąż trzymałam jej włosy , a ona moją kostkę . Wreszcie w pokoju zapadła cisza .
   - O co chodzi ?- zapytała Karen .
   - Bo ona ...- zaczęłyśmy jednocześnie wyjaśniać całe zajście .
   - Milcz , nędzna poczwaro !- warknęła Caroline na Maleene .
   Opowiedziałam im o wszystkim . Dziewczyny nie kryły oburzenia .
   - Jak to tutaj mieszkać ? Przecież nie ma miejsca !- krzyczała Karen .
   - Owszem , ale tak trzeba . Tatuś remontuje mi moje ptywatne mieszkanie , bo inne nie mają odpowiednich warunków jak dla mnie . Przez ten czas muszę gdzieś mieszkać . I nie myślcie sobie , że się z tego cieszę . Na szczęście to tylko cztery miesiace...
   - Ile ?!- ryknęłyśmy zgodnym chórem .
   - Tak , tak . Całe mieszkanie należy dokładnie zdezynfekować , bo nigdy nie wiadomo kto tam przede mną mieszkał . Potem należy zamontować te wszystkie niezbędne mi urządzenia , umeblować ....
   - Nie wytrzymam - jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach .
   - Tak , tak . Żałuj swojego czynu . Te wszystkie ubrania musisz mi odkupić . To nie są żadne podróby . Same włoskie i francuskie mar...
   - Co ?!! Ja mam ci to odkupić ?! W życiu ! - rzuciłam się na Maleene , ale Caroline w porę odepchnęła moje ręce od jej włosów .
   - Spokój ! - popatrzyłam na nią . Nie wiedziała jak ma to rozstrzygnąć . - Maleene , będziesz spać na podłodze .
   - Ale ...
   - Nie ma ale . Podłoga albo trawnik przed domem , ok ?
   Nikt nie protestował .
   - Swietnie , po sprawie - dodała i poszła wziąć prysznic .

Rozdział 19

   - Tak ? Naprawdę ? Nie , no skąd .... Niby jak , mamo . Nie ,  nie ...
   Karen od piętnastu minut rozmawiała z rodzicami .Ja i Caroline próbowałyśmy rozszyfrować czemu tak stanowczo zaprzecza przyjaciółka . Wreszcie Karen odłożyła komórkę i rzuciła się na łóżko .
   - Tata znalazł moje MP3 pod domem . Byli przekonani , że zabrałam ją ze sobą i myśleli , że ich w nocy odwiedziłam . Nie do końca mijali się z prawdą .
   - Nie zamierzasz im o wszystkim powiedzieć ?
   - A po co ?
   No właśnie : po co ? Głupio zapytałam .
   - Wiecie co ? Jest już krótko przed dziesiątą . Lepiej się pospieszmy .
   Pierwszy tydzień nauki dobiegał końca . Wszystkie trzy miałyśmy spore zaległości z dnia wczorajszego , a ja i Caroline dodatkowo jeszcze ze środy . Nie było okazji , by to nadrobić , więc wkroczyłam do szkoły z wielką gulą w gardle , której nie mogłam się pozbyć .
   - Jak myślicie , jaką dostaniemy karę ?- zadałam raczej retoryczne pytanie , bo żadna z dziewczyn się nie odezwała .
   Na szkolnym korytarzu roiło się od uczniów . Młodsi biegali po kątach , a starsi rozmawiali na luźne tematy . Wszędzie panował gwar i hałas charakterystyczny dla tego miejsca . Skierowałyśmy sie w stronę klasy do wróżbiarstwa . Nagle ktoś uszczypnął mnie delikatnie w plecy .
   - Auć ! Car , nie żartuj sobie , to bola ...
   Odwróciłam się i zobaczyłam , że to nie Caroline . Ubrana w najnowsze ciuchy , niezaprzeczalnie z najdoskonalszych sklepów Hollywood stała dziewczyna , urodą przypominająca gwiazdę estrady . Wyzywający makijaż i idealna fryzura sprawiały , że chłopcy zapatrzeni wpadali w ściany , a dziewczęta nerwowo wyciągały lusterka i poprawiały włosy . Pomimo piękna i wdzięku , nieznajoma uśmiechała się kpiąco , i patrzyła lekceważąco .
   - Taak , myślałam , że są innego pokroju - mruknęła pod nosem i dodała już głośniej miażdżąc nas spojrzeniem i wzrostem , jakiego nadawały jej buty na niebotycznych szpilkach .- Szukam klasy do ... niech popatrzę ... do okrzyków wojennych - przesylabizowała z obrzydzeniem .
   Stałam jak wryta .
   - Eeee ... W prawo i prosto . A tak w ogóle to jestem Carmen - podałam jej rękę .
   - Maleene - burknęła i odwróciła się na pięcie . Za chwilę nie było już jej widać .

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Po skończonych lekcjach wracałyśmy do domu .
   - Ale lala , co nie ?
   - No , zacna - zażartowałam .
   - Nie zacna , tylko chamska , dumna i do szpiku kości zepsuta - wyliczyła Caroline .
   - Nawet dobrze jej nie znasz . Nie mów tak .
   - To widać od razu . Jest piękna , bogata , niemiła , lecz pociągająca .
   - Aaa , boisz się , że Dan zawiesi na niej oko ?- mrugnęłam porozumiewawczo do Karen . Zachichotała .
   - Wcale nie jestem zazdrosna . Tylko sugeruję , że powinnaś pilnować swojego Keitha - oburzyła się Caroline .
   - To dowodzi tylko jednego : uważasz Keitha za przystojniejszego i bardziej pociągającego chłopaka od Dana .
   - Wcale nie ! Keith jest aroganckim , egoistycznym , natrętnym idiotą , który aby zdobyć dziewczynę , całuje ją po kątach i zagląda w okno robiąc wariackie , nienormalnie i zupełnie głupowate miny !- Caroline prawie się zakrztusiła wyliczając całą listę określeń .
   We mnie coś się zagotowało . Miałam dość tej nietolerancji ze strony współlokatorek . Coś we mnie pękło .
   - Jeśli jesteś moją przyjaciółką , powinnaś akceptować mnie oraz moje upodobania !!! Nie pozwolę , żebyś otwarcie krytykowała Keitha tylko dlatego , że twój Dan jest chodzącym ideałem ! Nie zabraniam tobie myślenia o nim , co tylko sobie chcesz , ale w mojej obecności proszę o natychmiastowe milczenie na jego temat ! Gdybym ja zaczęła wyliczać co mi się w tobie nie podoba , już dawno byłabyś moim wrogiem !!!
   - Ale ja mam prawo , mówić o wszystkim , wolność słowa .
   Odwróciłam się od niej i pobiegłam w przeciwnym kierunku , gdzie nadchodził Keith w asyście  kolegów z klasy i samej Maleen uwieszonej na nim jak na wieszaku . Spojrzał na mnie z trwogą . Z moich oczu popłynęły łzy . Uciekłam wymijając po drodze kilku nauczycieli .