Caroline miała rację , by wczesniej przygotować się do snu . Maleene zaklepała kolejkę jako następna . Wraz z Karen niecierpliwie spoglądałyśmy na zegar , gdy Maleene od ponad godziny przebywała w łazience .
- Zanim ja wejdę pod prysznic , wybije pierwsza - lamentowałam .
- Co ona tam robi ?- dziwiła się Karen .- Chyba topi wieloryba .
- Wyłaź stamtąd wreszcie !- z trudem powstrzymałam się od opsypania jej nie do końca cenzuralnymi przezwiskami .- Nie mieszkasz tu sama !
- Lakier jeszcze nie wysechł !- usłyszałam głos dochodzący zza ściany .
- Lakier ? Zasmrodzi nam całą łazienkę - powiedziałam do dziewczyn .
- Masz minutę na wyjście . W przeciwnym razie nocujesz na trawniku - krzyknęła Caroline .
- Oj dobra , dobra . Już otwieram .
Maleene bez makijażu wyglądała jeszcze piękniej . Ile ona wydaje na kosmetyki ?- myślałam .
Moje przypuszczenia prawie się sprawdziły , bo gdy weszłam do łazienki wybiła północ .
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Była sobota . Z głebokiego snu , około dziesiątej obudziło mnie nieustanne pukanie w okno . Z podkrążonymi oczami zajrzałam przez szybę . Keith . Zasłoniłam firankę i poszłam spać .
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Gdzie się wybierasz o tej porze ?- zapytałam Karen , która przymierzała przed lustrem różne ciuchy . Wreszcie zdecydowała się na beżową sukienkę .
- Do Vivian . Zresztą nie sama .
- A z kim ?
- Z tobą .
- Ze mną ? Ja nic o tym nie wiem .
- Teraz już wiesz . Robi przyjęcie imieninowe .
- Po pierwsze : ja nie jestem zaproszona , a po drugie : nie mam prezentu .
- Zapowiedziałam , że przyjdę z przyjaciółką , prezent zaraz się skombinuje , a ty potrzebujesz rozrywki po rozstaniu z Keithem .
- Ja się z nim nie rozstałam .
- Jak to ? Zdradził cię . To znaczy , że cię rzucił .
- Ale ...
- Ty go kochasz ?
- No .
- Przejdzie ci . Poza tym będzie tam kilku chłopców . Może jakiś wpadnie ci w oko .
- Nie mów tak .
- Dobrze . Umówmy się , że nie będziemy poruszały tego tematu , ok ?
- W porządku . Już się ubieram .
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na imieninach u Vivian była masa ludzi z mojej klasy , oraz takich , których nigdy nie widziałam na oczy . Co do atrakcji było dużo żarcia , konkurs karaoke i tańca oraz tort i uroczyste otwieranie prezentow przez jubilatkę . Razem z Karen wyczarowałyśmy dla niej ogromny zestaw kosmetyków .
Do dyspozycji było dużo miejsca . Cały parter i kilka pokoi na piętrze , gdyby jakaś para chciała zostać sama .
Świetnie się bawiłam plotkując z Olivie Padmore , Ruby Kilson , Easter Kooby i Cassandrą Malove . Po jakimś czasie dopadła nas nuda i każda poszła w swoją stronę . Zostałam sama i dziwnym trafem znalazłąm się wśród dyskutujących chłopaków i kilku dziewczyn . Rozmawialiśmy bez skrępowania na luźne tematy szkolne , związane z przyszłością i partnerami . Nawet fakt , że byłam singielką nie przeszkadzał mi w zabieraniu głosu .
Wśród rozmawiających szczególnie wpadł mi w oko pewien chłopak o imieniu Peter . Był ciemnookim szatynem o szczupłej , ale nie chudej sylwetce . Miał świetne poczucie humoru i przyjemnie się z nim dyskutowało . Nie tylko ja byłam nim oczarowana . On również spoglądał na mnie przyjaźniej niż na resztę towarzystwa . A może tak mi się tylko wydawało . Ważne , że nadarzyła się okazja , by pogadać z nim na osobności .
- Też jesteś zamieszany w tę całą magię ?- zapytałam .
- Tak . Skończyłem szkołe rok temu . Naznaczyli mnie , gdy miałem jedenaście lat .
- I co teraz robisz ?
- Studiuję magię zakazaną .
- Ja od zawsze marzyłam , aby isć na fotografię , ale to chyba teraz nie jest możliwe , prawda ?
- Jest . Ale są małe szanse , by to była zwykła fotografia- uśmiechnął się .
- No tak .
Pomimo niewielkiego prawdopodobieństwa zobaczenia Keitha , rozglądałam się wokoło z nadzieją . Choć odrzuciłąm go dziś rano , to jednak chciałąm , by jakoś o mnie walczył . Brakowało mi go .
- W zwiazku ?- zapytał Peter .
- Co ?
- Masz chłopaka ?- bardziej stwierdził niż zapytał .
- Od wczoraj jestem singielką .
- Rzucił cię ?
- Skąd wiesz ?
- Gdybyś ty go rzuciła , nie rozglądałabyś się wszędzie .
- Masz rację . Nikt nie wie , że z nim nie chodzę , bo jeszcze nic sobie nie wyjaśniliśmy . Nikt też nie wie , że z nim chodziłam , bo to wszystko trwało stanowczo zbyt krótko .
Popatrzył na mnie ze współczuciem . Pod tym spojrzeniem czułąm jak się kurczę i nic nie znaczę na tym świecie . Znów wspomnienia powróciły i było mi strasznie źle . Po policzku spłynęła mi gorąca łza . Utorowała drogę i kazała spływać innym . Czułam , że wybuchnę płaczem . Już wyobrażałam sobie ludzi pochylonymi nade mną . Powinnam się cieszyć , a ja płaczę . Głupio mi było przed Peterem . Chyba to zrozumiał , bo otulił mnie ramieniem i poprowadził schodami na górę . Odprowadziły nas ciekawskie spojrzenia znajomych . W pewnym momencie pod drzwiami pustego pokoju zawahałam się . Nie byłam pewna , czy powinnam być z nim sam na sam . To również zrozumiał .
- Nie bój się . Nie jesteśmy parą . Jestem tutaj jako przyjaciel . Tylko przyjaciel . Jeśli chcesz , zawołam Karen .
- Nie , nie . Nie chcę zepsuć jej zabawy . Choćmy .
Weszliśmy do ciemnego pokoju . Zapaliłam światło i usiadłam na kanapie . Powoli dochodziłam do siebie .Byłam wdzięczna Peterowi za opiekę , ale doszłam do wniosku , że jemu też nie powinnam psuć zabawy .
- Idź . Poradzę sobie .
- Ta propozycja wynika z potrzeby bycia w samotności , z obawy przede mną , czy z zasady , bym nie zmarnował imprezy ?
W głębi serca nie chciałam być sama , nie obawiałam się Petera . Nie chciałąm mu po prostu przeszkadzać . Milczałąm .
- Posiedzę z tobą . Jak nie chcesz to protestuj .
Uśmiechnęłam się delikatnie . Na przykładzie Petera zrozumiałam , że w Keitcie trzeba było znaleźć najpierw przyjaciela .
No i Peter jest bardziej odpowiedni. Z nim powinnaś chodzić! :) Już go lubię.
OdpowiedzUsuńJa też go lubię! Nie to co Keitha! Ale jak ty mogłaś w ogóle wspomnieć o wielorybach?!
Usuń