wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 22

   Niedziela upłynęła po części na błogim spoczynku , a częściowo na nadrabianiu szkolnych zaległości . W tym drugim celu udałam się do biblioteki z nadzieją , że spotkam tam kogoś , kto da mi przepisać zaległe tematy . Nic bardziej mylnego . Biblioteka świeciła pustkami .
   - Poczekam . Może ktoś się zjawi - pomyślałam .
   Nudząc się ozdabiałam ołówkiem brzegi kartek w zeszycie . Wreszcie przestałam wierzyć w szczęście .
   Otworzyłąm drzwi , aby wyjść na korytarz i natknęłam się na osobę , którą akurat chciałam spotkać najmniej .
   - Wiedziałem , że cię tu spotkam .
   Patrzyłam na Keitha z nieukrywaną niechęcią . Milczałam .
   - Porozmawiajmy .
   - Nie .
   - Daj mi dwie minuty . Zrozumiesz .
   - Nie chcę .
   - Natychmiast usiądź i mnie posłuchaj !- złapał moje nadgarstki i ścisnął wykluczając możliwość ucieczki .
   - Nie będę cię słuchać .
   - Skoro dziewczyna nie chce  , to zostaw ją w spokoju - odezwała się biblotekarka , pani Bouth od niedawna przysłuchująca się naszej dyskusji . Keith wściekł się . Machnął różdżką i zanim zdążyłam zaprotestować , zamienił ją w kamień . Przeraziłam się . Ogólnie zaczęłam bać się chłopaka .
   - Siadaj . Jeśli nie , też tak skończysz .
   Posłusznie usiadłam na krześle . Keith krążył wokół mnie , a ja czułam się tak , jakbym była porwana i przetrzymywana w lochach .
   Keith nie do końca wiedział jak ma zacząć . Kilka razy wymawiał parę sylab , ale milknął .
   - Streszczaj się - ponagliłam go . Tak właściwie to wiele odwagi kosztowały mnie te słowa .
   - Nie mów mi co mam robić - zdenerwował się . Po chwili jednak twarz jego złagodniała . Popatrzył na mnie czule i powiedział :
   - Uciekaj , zanim się rozmyślę . Tylko szybko !
   Nie zdążyłam jeszcze dobrze zinterpretować tych słów , a już moje nogi puściły się do ucieczki . W połowie drogi zatrzymałam się . Popatrzyłam na panią Bouth , nieruchomą i bezwładną .
   - A ona ? Nic jej nie będzie ?
   - Uciekaj !!!!
   Wystarczająco długo martwiłam się o cudze życie , teraz należało pomyśleć o własnym . Wbiegłam na korytarz , następnie na boisko . Tamtędy wąską ścieżką trafiłam do domu . Postanowiłam zataić wszystko przed przyjaciółkami unikając niewygodnych pytań . Zresztą i tak nie miałam okazji pobyć z nimi sam na sam. Gdy zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam dźwiek tłuczonego szkła , spadającego metalu i ludzkie krzyki i oddechy .
   - Ty świnio ! Nie dość , że musimy na ciebie patrzeć to jeszcze dopominasz się o swoje prawa , których w tym domu nie posiadasz ?!!!-  to Karen .
   - Ja wszędzie muszę mieć odpowiednie warunki pobytu !!!- to z pewnością Maleene .
   - Ty zawszona pluskwo !!!- soczyste przezwisko wypłynęło z ust Caroline .
   - Ty kudłata jędzo !- odpowiedziała Maleene .
   Później znowu odgłos spadających talerzy , metal , znowu talerze .
   Wkroczyłam  do kuchni gdzie rogzrywała się ta scena . Chyba nie muszę opisywać tego pobojowiska , ani wyglądu wszystkich trzech dziewczyn . To wiadome .
   -Zamknijcie się - powiedziałam nie zdzierając sobie gardła . Ku wielkiemu zdziwieniu , zapadła cisza .
   Nie było potrzeby , by zadawać pytania . Dziewczyny same zaczęły się tłumaczyć . Jednocześnie przekrzykiwały się jedna przez drugą .
   - Ona chciała zająć moje łóżko ...
   - Ona piła z mojego kubka ...
   - Ona mnie przezywała ...
   - Ona powiedziała , że Dan jej się podoba ...
   - Ona mnie wkurza !!!!
   Z całego tego zamieszania wywnioskowałam , że winna była Maleene .
   - Bez taryfy ulgowej . Jeszcze jeden wyskok , a śpisz na trawniku !
   - Nie mozesz mi grozić !
   - Owszem . To po części moje mieszkanie .
   - Nie jesteś królową , nie będziesz mi rozkazywać .
   - Mogę .
   - Nie jesteś na tyle silna , by mnie do czegoś zmusić !
   - Jestem .
   - Nie na tyle , aby zatrzymać przy sobie tego uroczego blondyna Keitha , co ?
   Zabolało . Ale nie tak bardzo . Całe to przedstawienie z Keithem jakoś wyblakło , straciło cały sens , przestało być ważne . Zawdzięczałąm to Peterowi .  I przyjaciółkom .
   - Owszem . Nie na tyle . W sumie to masz rację . Keith jest silniejszy . On z pewnością wiedziałby jak można cię stąd wreszcie wykurzyć .
   Maleene nie znalazła nic na swoją obronę . Warknęła tylko i wyniosła się z domu . Nie na długo . Za chwilę wróciła i zabrała wszystkie swoje bagaże .
   - Żegnam . Zauważyłam , że nie zasługujecie na moje zacne towarzystwo . Ciao !- posłała nam przesłodzony półuśmieszek i wyszła , nie wracając już w ogóle .

2 komentarze:

  1. No w końcu! Pozbyłyśmy się tej wrednej ***! Czy mi się wydaję, czy Keith to psychol?

    OdpowiedzUsuń