sobota, 14 lipca 2012

Rozdział 11

   Następne dni płynęły tak jednostajnie , że było aż nudno . Nić się nie działo i tylko tykające wskazówki zegara mówiły , że czas nie stoi w miejscu .
   W niedzielę wieczorem zaczęłyśmy się denerwować jak to będzie w nowej szkole . Karen nieustannie szukała odpowiedniego ubrania w swojej torbie .
   - Nie mam w co się ubrać . Nie chcę wyglądać jak uczennica zerówki w białej bluzce i ciemnej spódnicy ! Przecież tam będzie masa przystojnych chłopaków !
   Caroline rozpaczała nad fryzurą .
   - Jeśli upnę włosy w koński ogon , będę wyglądała jak kujonek . Jeżeli wepnę tę wielką spinkę , będę niczym profesorka ! Kiedy rozpuszczę , będą mi latać na wszystkie strony ! Jak zwiąże w dwa koki to ...
   Głowa mi pękała od tego zamieszania . Pokój znów wyglądał jak pobojowisko . Wszędzie leżały ciuchy Karen , szczotki i spinki Caroline i moje buty . No bo ja miałam problem z butami . Przecież nie włoże tenisówek , szpilek ( nawet takich nie mam ) , adidasów , czółenek ( bo mi w nich niewygodnie ) . Pasowałyby mi normalne baleriny , lecz zostawiłam je w domu .
   Taak ... Znów trwało to do późna w nocy , ale tym razem ja zawiniłam . Sukienki Karen ( jak zazwyczaj każde ) były jednoczęściowe , Caroline miała każdą spinkę innego rodzaju , a buty ? Zawsze są dwa .  Nim do każdego znalazłam parę , minęła druga ...
   Obudził mnie telefon Caroline . Nastawiła budzik dwie godziny przed wyjściem , by nie spieszyć się w ostatniej chwili . W końcu jest nas trzy , a łazienka tylko jedna . Caroline miała rację . Wyrobiłyśmy się idealnie i nie było niepotrzebnego pośpiechu .
   Maszerowałyśmy przez osadę co chwilę pytając przechodniów o kierunek . Do szkoły miałyśmy ok. jednego km . Był to ogromny wieżowiec . Spokojnie było tam ze trzydzieści pięter . Był do bardziej niurowiec niż szkoła . Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz . W środku było mniej więcej tak : ogromna winda pośrodku otoczona kwadratowym korytarzem . Wkoło sale lekcyjne . No , no , oryginalne .
   Wyjątkiem była sala do doskonalenia sprawności fizycznej , która znajdowała się w osobnym budynku . Była naprawdę wielka . Jakoś tak cztery razy większa od normalnej sali gimnastycznej . Tam miało się odbyć rozpoczęcie roku szkoleniowego . Hmmm . . . zastanawiałam się dlaczego szkoleniowego a nie szkolnego . Może dlatego , że mamy się tu szkolić a nie uczyć . Masło maślane . W tych wytłumaczeniach nie było wielkiej różnicy .
   Przemówienie dyrektorki Minette Carlone zaczęło się dokładnie o dziewiątej :
   - Witam wszystkich zebranych na uroczystym rozpoczęciu roku szkoleniowego . Witam ciało pedagogiczne , uczniów klas od 2 do 5 , ale przede wszystkim uczniów klas pierwszych . Mam nadzieję , że z radością będziecie bronić naszego dobytku , jakim jest magia .
   Póżniej było przytoczenie legendy o założeniu stowarzyszenia . Wspólnie odśpiewaliśmy hymn szkoły , który wyświetlał się na każdej ścianie , zarówno nuty jak i słowa . Nie było tam rymów , ale utrzymany był w podniosłym i uroczystym nastroju .

     Obronimy , choćby wróg nacierał na nas ciągle
Choćby po naszych czynach zostać miało tylko marne echo . 
Nie pozwolimy by nasz dobytek został zapomniany , 
Bo na świecie mnóstwo naszych potomków i członków stowarzyszenia ....
     I tak dalej , i tak dalej .... Potem było jeszcze zachęcenie do walki w obronie magii i słowa pozegnania . 
     Wracałam z Caroline i Karen do domu . Jeszcze nie zawiązałyśmy zadnych nowych przyjaźni , choć była okazja . Narazie było nam dobrze we trójkę . Nagle znikąd pojawił się Keith . 
   - Cześć dziewczyny ! Mogę na chwilę poprosić Carmen ?
   Karen walczyła z zazdrością , ale wydała zgodę . Nie miałam pojęcia , co on ode mnie chce . Ależ natręt !
   - No mów ! - warknęłam . 
   - Choć dalej . Jeszcze nas usłyszą . 
   Stanęliśmy za jakimś domem wśród drzew . 
   - No wyduś to - niecierpliwiłam się . 
   Keith wziął moją twarz w ręce i bezapelacynie mnie pocałował . Zaczęłam się szarpać. Udało się . Odbiegłam od niego . Obejrzałam się . Patrzył na mnie ...  z miłością ... Uciekłam od niego . Minęłam Caroline i Karen . Wpadłam do domu . Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać . 

3 komentarze: