U wyjścia z tunelu stał przedmiot kształtem przypominający wagę . Próbowałam ominąć to coś , ale za każdym razem jakaś siła spychała mnie z powrotem do pieczary .
- Chyba musimy tego użyć - odkryłam .
- No jasne , że musimy głuptasku - popatrzył na mnie jakbym była jego dziewczyną . Nie powiem , nie denerwowało mnie to .
- A potrafisz się tym posługiwać ?- zapytała Caroline . Obecność Keitha wyraźnie ją wkurzała .
- No jasne . To nie pierwsza moja tak tajemnicza wyprawa- puścił do mnie oko . Dobrze , że było ciemno . Byłam przynajmniej pewna , że nie zauważył mojego rumieńca i uśmiechu , którego nie mogłam pohamować .
Wypytał nas o miejsce zamieszkania Karen i wyklikał :USA , stan Arizona , Phoenix , Minerstreed 45a .
W ciągu kilku sekund , przebyliśmy odległość do tego miejsca . Widziałam tylko rozmazane kontury drzew i domów . Źle znosiłam podróż . Gdy jakaś siła wyrzuciła mnie na trawę pod domem Karen , poczułam , że więcej nie wytrzymam . Uciekłam w pobliskie krzewy i zwróciłam co nieco .
- Jestem obrzydliwa , wiem - podsumowałam .
- Nie tylko ty - uśmiechnął się Keith i wskazał na Caroline , która chyba załatwiała to samo .
Budził się ranek . Tak właściwie było jeszcze ciemno , ale słychać już było ludzi , wyjeżdżających do pracy . Były to nieliczne osoby , bo w wielu domach było jeszcze sennie . Wyjątkiem był dom Karen . Dochodziły stamtąd dziwne jęki . krzyki i dźwięki demolowanego mieszkania .
- Chodźmy , tam się coś dzieje - powiedziałam i pobiegłam do wejścia . Nie zdążyłam nacisnąć klamki , a już jakieś potężne moce odrzuciły mnie od drzwi . Próbowałam kilkakrotnie , lecz wciąż lądowałam na trawie .
- Ja spróbuję - zaproponował Keith .- Abarakus !
Nic nie pomogło . Nawet zaszkodziło , bo złamało mu różdżkę .
- To bardzo silne zaklęcie - podsumował.- Cały dom jest nim strzeżony . Nie ma szans , by tam wejść .
- Nawet najmniejszych ?- niepokoiłam się .
- Można w niego walnąć jeszcze silniejszym zaklęciem , ale moja różdżka się do tego nie przyda ze względu na stan techniczny , a wy jeszcze swoich nie macie . Nie mam pojęcia co robić .
Caroline patrzyła na tą sytuację ze stoickim spokojem .
- Ja wiem - powiedziała .
Skupiła się , wyciągnęła ręce ...
- Nie !!!!!!!! Możesz zrobić im krzywdę !- krzyknęłam .
- Nie , zrobię to . Lepiej żeby wszyscy zginęli inaczej ? Nie wszystko stracone . Może uda im się przeżyć.
To była najszybsza akcja Caroline . Ledwie zdążyła rozłożyć ręce , a już cały dom oderwał się od ziemi . Cała konstrukcja rozpadła się na miliony kawałków . Została tylko część muru od strony wschodniej . Przez chwilę panowała idealna cisza , ale po kilku minutach coś zaczęło ją zakłucać . Znów strzały .
Dotknęłam pozostałości po mieszkaniu Karen . Wciąż każda cegiełka odpychała od siebie , lecz z mniejszą mocą . Cała nasza trójka przeszła najostrożniej jak się dało do ,, środka " . Wszędzie było pełno rozwalonych mebli , ścian i wszystkiego , co jeszcze przed wybuchem było całe . Podłoga była zniszczona tylko w pewnym stopniu . Na ocalałym skrawku paneli stała Karen . Miała potargane włosy , posiniaczoną twarz , podarte ubranie . Głowę miała pochyloną nad dwiema osobami , rodzicami . Z rogu bylego pomieszczenia dochodziły strzały , huki . Podeszłam do tego miejsca . Znajdowała się tam zakapturzona postać . Jej twarz była niewidoczna . Z resztek meblościanki wyłoniły się jeszcze trzy takie zjawy . Wyglądały jakchodzące ciuchy , bez ciała . Znów usłyszałam strzały . To jedna z postaci celowała zaklęciami w Karen . Keith podbiegł do niej i w wielkim skupieniu wyczarował wokół niej kapsułę , od której odbijały się wszelkie uroki . Byłam pewna , że zjawy tak łatwo nie odpuszczą i wojna dopiero się zaczyna .
Czyż nie jestem genialna?! Rozwalę te zjawy, wygramy wojnę!
OdpowiedzUsuńDusza wojowniczki ! Tak trzymać !
Usuń