- Nigdzie nie idę - od 10 minut powtarzałam to samo .
- Nie możesz nawalić już pierwszego dnia w nowej budzie .
- Nie obchodzi mnie to .
- Cały czas będę z tobą .
- Nie musisz .
- Ale kogo ty się boisz ?
- Nikogo .
- To dlaczego nie chcesz tam iść .
- Bo tak .
- Jak ty nie idziesz to ja też .
- Ty idź i nie oglądaj się na mnie .
- Zostaję z tobą .
Przewróciłam oczami . Chyba nie da mi spokoju . Muszę tam iść . Żeby tylko nie spotkać się z Keithem .
- Karen wróciła na noc ?- krzyczałam z łazienki biorąc prysznic .
- Nie . Dzwoniłam do niej dziś rano . Nocowała u Olivii i Nity Collins .
- A kto to ?
- Siostry bliźniaczki . Nasze sąsiadki . Przyjechały wtedy kiedy ty . Mogłabyś mi wszystko wytłumaczyć ?
- Ale co ?
- Tę całą sprawę z Keithem .
- To proste . Karen się w nim buja , a on leci na mnie . Tyle , że ja nic do niego nie czuję i on mi się narzuca .
- Wczoraj wieczorem wyglądaliście na zakochanych .
Zatkało mnie . On może tak , ale ja ? Czy naprawdę tak głupio z nim wyglądałam .
- Przywidziało ci się .
- Nie tylko mi . Karen też to widziała .
- To uwierz mi i wytłumaczjej to wszystko . Ona nie chce mnie słuchać .
Wyszłam z łazienki . Byłam taka niepewna . Bałam się tej szkoły , nauczycieli , Keitha , Karen ...
- Karen wróci na noc .
- Nie wiem . Chyba będzie czekała na to , aż ją przeprosisz .
- Ona nie da mi nawet dojść do słowa .
Wzięłyśmy torby , narazie jeszcze puste i wyszłyśmy z domu . Na ulicach roiło się od uczniów . Niektórzy mieli tak na oko po 7 lat .
- Jeżeli będę musiała przebywać w klasie z takimi maluchami to dziękuję .
- Nie martw się . Tu są grupy: dziecięca i młodzieżowa .
Dalszą część drogi przebyłyśmy w milczeniu .
Wpatrywałam się w tablicę z rozkładem sal . Była taka niezwykła . Cyfry cały czas były w ruchu . Wyginały się , skakały , rozciągały i kurczyły .
No tak . Nie ma się czemu dziwić . To MAGICZNA szkoła .
- Panno Goldsoul , co panna tak gapi się na tą tablicę jak cielę w niemalowane wrota ? Na lekcję marsz!
Odwróciłam się ciekawa , któż do mnie się odzywa . Nie było nikogo . Przesłyszałam się . Dziwnym trafem moje oczy powędrowały niżej . No tak . Nie przesłyszałam się . Przede mną , a raczej w moim cieniu stał sięgający mi do pasa profesorek . Był prawie zupełnie łysy. Na krzywym nosie miał okulary . Był ubrany zupełnie normalnie w garnitur i białą koszulę .
- Już idę - odpowiedziałam .
Wsiadłam do windy . Sala numer 305 jest pewnie gdzieś na górze . Wysiadłam na ostatnim piętrze . Pod klasą 305 czekała już Karen . Myślałam , że odwróci się ode mnie i pójdzie gdzieś , ale patrzyła na mnie i stała w miejscu . W jej oczach nie było już ani śladu odrazy .
- Szukałam cię . Mam ci coś do powiedzenia . No więc ...
- Zaraz , zaraz . A ty się na mnie nie obraziłaś ?
- Tak było . Ale byłam dziś z Keithem . Trochę z nim gadałam . Okazał się straszliwym nudziarzem . Ja nie lubię takich sztywniaków . Może jest w nim trochę szaleństwa , ale ta szczypta jest już chyba dla kogoś zarezerwowana .
Wymownie zerkała na mnie . Czułam się szczęśliwa . Nie dlatego , że już nie muszę się ukrywać przed Karen z Keithem ( wciąż nie mogłam odpowiedzieć sobie na pytanie czy coś do nie go czuję ), ale dlatego , że odzyskałam przyjaciółkę . Uściskałam ją gorąco .
- Nawet nie wiesz jak się cieszę .
Zadzwonił dzwonek . Nadszedł ten sam mały człowieczek , jaki zwrócił mi uwagę na korytarzu . Stanął przed drzwiami do klasy , wyjął różdżkę i wypowiedział jakieś trudne słowa , chyba po łacinie . Drzwi otworzyły się . Wszedł do sali i zaprosił do środka resztę klasy .
Cała nasza grupa liczyła około 25 osób . Dla trzech osób zabrakło siedzeń . Chyba te klasy dopasowywały liczbę krzeseł i stolików do liczby uczniów , bo znikąd pojawiła się trzyosobowa ławka . Profesorek stanął na katedrze .
-WitamjestemwaszymnauczycielemtransmutacjinazywamsięAlbertBarrentekompletyksiążekktórepojawiłysięnawaszychławkachmaciezabraćdodomów.
Mówił tak szybko , że trudno było cokolwiek zrozumieć . Potem było odczytywanie nudnego regulaminu szkolnego spisanego w paragrafach . Położyłam się na stoliku mając ochotę na drzemkę . Z transu wyrwał mnie głos Barrena .
- Panna Goldsoul powie nam jakie obowiązki ma uczeń przebywający w sali lekcyjnej .
- Eeee ....
- Dobrze . Za karę przeczytasz wszystkim pozostałe 7 stron kodeksu . Przy takim zajęciu chyba nie zaśniesz .
Czytałam i czytałam , aż język zaczął mi się plątać . Z ulgą wsłuchałam się w dzwonek .
Na przerwie zapoznałam kilka koleżanek z klasy :Amandę , Angelę , Lucię , Ellen, Cindy , Georgię , Kirsten i Esme . Chłopców było w naszej grupie tylko czterech , więc nietrudno było zapamiętać ich imiona :Lynn , Gustav,Sewell i Winston . Nadeszła kolejna lekcja : zaklęcia .
Nauczyciel od tego przedmiotu nazywał się Pierre McDomino . Jego dziwne imię i nazwisko było częstym powodem kpin i wybuchów śmiechu na lekcji . W zasadzie był miłym skrzatem . Tak , SKRZATEM .
Nadeszły prace zespołowe . Na tych zajęciach mięliśmy pracować nad projektami edukacyjnymi . Parami . Chłopak z dziewczyną . Nauczyciel Silas Coullin przemawiał .
- W tym roku dyrekcja postanowiła przydzielić pierwszoklasistom uczniów z drugiej klasy . Więc proszę alfabetycznie podchodzić do tej kuli i losować karteczkę z imieniem waszego partnera .
W porządku alfabetycznym byłam kolejno 9 . Włożyłam rękę i wyciągnęłam zwitek papieru . Rozwinęłam karteczkę :
KEITH MILLOW
Tak . Zdecydowanie miałam dzisiaj ślepe szczęście . Sama nie wiedzialam czy mam się cieszyć , ćzy płakać . Pozostałam obojętna .
Na zajęciach artystycznych wybieraliśmy dziedziny i działy , w jakich chcemy się doskonalić . Uznałam , że najlepsza będzie dla mnie fotografia . Być może zmienię decyzję w trakcie roku szkolnego .
I doskonalenie sprawności fizycznej (DSF ) . Znów przepisy , kodeksy , regulaminy ... Nuda .
Do domu wracałam wraz z Caroline i Karen . Torby nie były już puste , ale ciężkie jak nie wiem co . W pewnym momencie Keith próbował wyciągnąć mnie na ,,słówko" ale uciekłam do domu . Siedziałam na swoim łóżku , czekając na koleżanki . Karen usiadła obok mnie .
- Już nie musisz się przede mną ukrywać .
- Wiem . Ale nie jestem przekonana czy coś do niego czuję .
- Narzuca ci się ?
- No . Straszny natręt z niego .
Karen podparła głowę na rękach :
- Co miłość moze zrobić z człowiekiem ...
Trzepnęłam ją poduszką .
- Ale śmieszne - podsumowałam gdy Przyjaciółka wybuchła śmiechem .
Zacny rozdział milordzie ;))
OdpowiedzUsuńCzy to jest przeznaczenie? C + K!
OdpowiedzUsuńMoże ...
Usuń