czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 14

   Nadeszła środa .  Wraz z nią nowe lekcje i nauczyciele . Miałyśmy okazję , by pospać  trochę dłużej , bo pierwsza lekcja miała odbyć się dopiero przed dziewiątą . Żadna jednak z niej nie skorzystała . Naszykowałyśmy się skrupulatnie do szkoły , usiadłyśmy na dywanie i rozmawiałyśmy .
   - Wiecie co ? Tak sobie myślę , że już dość dużo czasu nic nie robiłyśmy w sprawie rodziców Karen - zaczęłam .
   - Macie rację . To , że dziadkowie Carmen zginęli dopiero po tygodniu nie znaczy że tu będzie to samo .
   - Moglibyśmy dzisiaj jakoś wymknąć się do mojego domu i wykorzystać nasze dary - podsunęła Karen .
   - Ale to szkoła magiczna . Nie wiadomo , czy tak po prostu można stąd pójść .
   - Caroline ma rację . Pewnie strzegą wyjścia z niej jakieś czary , uroki ...
   - Przecież możemy opuszczać teren szkoły tylko raz na dwa tygodnie w weekendy - powiedziałam .
   - Musi być jakieś potajemne wyjście , takie , o którym nikt nie wie .
   - Może Damaris coś by nam podpowiedziała - myślałam na głos .
   - Ona będzie nas czegoś uczyć ?
   - Tak . Ma z nami obronę przed złymi mocami . Tę lekcję mamy dzisiaj .
   - To świetnie . Zapytamy . Powinna nam pomóc .
   - Taa ...- Karen chyba wciąż nie wierzyła Damaris .
   Pierwszą lekcją była teleportacja na 12 piętrze . Liczyłam na coś ciekawego , jakieś czary- mary , czy coś .  Przeliczyłam się , bo profesor Barren opowiadał tylko o teorii i zasadach . Kazał samodzielnie robić notatki . Ręka praktycznie mi odpadła po skończonej lekcji . Zdecydowanie pan Albert mówi zbyt szybko . Właśnie mozoliłam się nad napisaniem jakiejś trudnej łacińskiej odmiany sama nie wiem czego , gdy na moim stoliku wylądowała katreczka . Rozwinęłam ją . To od Caroline :

Ale mi się nudzi , a tobie ?

Odpisałam na tej samej kartce :

Potwornie nudna ta teleportacja . Może praktyka będzie ciekawsza . 



Praktykę będziemy miały dopiero w 3 klasie . 


Ale pech.


Keith pytał o ciebie . 


Co mu powiedziałaś ?
 

Dałam mu nasz plan lekcji . 


Jak mogłaś ?


No co ty ? Chłopak za tobą po prostu szaleje . 


Nie odzywam się do ciebie :/  


Przejdzie ci . 


...


Nie udawaj , że się na mnie obraziłaś .


...


Przecież widzę , że go lubisz .


Na pewno bardziej niż Barrena . 


:)


Powiedzieć ci najśmieszniejszy kawał pod słońcem ?


Wal.


Lovciam Barrena . 


Nie zabieraj mi chłopaka ...


Od teraz jest już mój ...


Jakoś się podzielimy .

Oj , chyb

   Nie zdążyłam dopisać reszty . Nade mną , albo raczej na równi ze mną pojawił się Albercik .
   - Co my tu mamy ? Hmmm... Gdzie notateczka ?
   - Tutaj , proszę pana . 
   - Teraz mówimy o skutkach teleportacji a nie o jej rodzajach . 
   - Przepraszam . Już to nadrobię . 
   Zakryłam kartkę , by Barren nic nie zauważył . Jego przenikliwe oczy były sprytniejsze .
   - Co tam chowasz Goldsoul ?
   - Nic takiego . 
   - Jeśli nic takiego to pokaż , bym mógł się o tym przekonać .
   - To niewarte pańskich oczu . 
   - Pokaż to ! 
   - Nie !!!
   Klasa ryczała ze śmiechu . Chłopcy otwarcie rechotali rozłożeni na ławkach , a dziewczęta dyskretnie szeptały między sobą . Karen patrzyła na mnie nierozumiejącym wzrokiem , a Caroline prawie płakała z przerazenia .
   - Cisza !!!- krzyknął nauczyciel.
   Zapadło idealne milczenie . 
   Barren zaczął się ze mną siłować . Był zbyt pewny siebie , bo zaczął wykręcać mi ręce i popychać bardzo mocno , aby tylko wyrwać mi kartkę . Wstałam gotowa użyć chwytów karate . Przez 4 lata chodziłam na kurs . Kopnęłam go z całej siły . Barren zrobił unik . Wyrwał mi papierek . Na szczęcie tylko kawałek . Na nieszczęście ostatnie pięć wersów .
   - Któż to mnie tak kocha ?
   Stałam zdezorientowanana na środku sali . Spoglądałam na kolegów i koleżanki z klasy . Ciężko było wytrzymać wśród tego śmiechu .
   - Mów do kogo pisałaś te karteczki . 
   -Do nikogo .
   - Mów prawdę .
   - Pisałam je sama do siebie . Chciałam podrobić pismo koleżanki .
   - Jakiej koleżanki ?
   - Ja z nią pisałam - z trzeciej ławki wstała Caroline . - Ja to zaczęłam . 
   - A więc tak ... Obie dzisiaj przyjdziecie do mnie za karę . O siedemnastej . Punktualnie . 
   Ale się wkopałam . 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   - Dlaczego się przyznałaś ? Przecież on by mi wreszcie uwierzył - pytałam Caroline na przerwie .
   - Nie mogłam cię zostawić samej . Razem jakoś przez to przejdziemy .
   -Ale zamiast siedzieć ze mną na dywaniku u Barrena , mogłaś jakoś pomóc Karen .
   - Bez ciebie i tak byśmy sobie nie poradziły. Twój dar liczy się teraz najbardziej .
   Potem była obrona przed złymi mocami . Miałyśmy zamiar zapytać o pomoc Damaris po lekcji . Barren chyba nie zamierzał nam odpuścić nawet kilku godzin , bo w połowie lekcji wszedł do sali i szeptał coś do Damaris . Nauczycielka przytakiwała i co chwilę spoglądała na nas . Powiedziała :
   - Carmen , Caroline , idźcie z panem . 
   Popatrzyłyśmy na siebie . Super , już się zaczyna .
   Barren zaprowadził nas do swojego gabinetu .
   - Zasłużyłyście na nieco dłuższy szlaban . Do dwudziestej będziecie segregować dokumenty szkolne .
   Albercik wysypał na podłogę zawartość siedmiu wielkich pudełek . Na koniec wziął ze swojego biurka jakieś maleńkie karteczki z imionami i ,,przypadkowo " upuścił na podłogę . Machnął różdżką . Wszystko straszliwie się poplątało .
   - Ups . Troszeczkę się pomieszało . Jeżeli wyrobicie się z tą robotą wcześniej , jeszcze coś dla was załatwię - dodał ze złośliwym uśmieszkiem . Wyszedł .
   - Taak , raczej nie będzie okazji wymknąć się do domu Karen .
   - Fakt . Zeby tylko Karen nie zaczęła działać w pojedynkę . 
   - Oby . Mogłoby jej coś grozić . Nie wszystkie czary służą dobru .
   - Właśnie . 
   - Cóż tam dziewczęta . Ruchy , ruchy . Pracujcie szybciej - w drzwiach pojawiła się głowa Albercika .- Za każde słówko , jakie usłyszę dodam jedno pudełko .
   - Dobrze- westchnęłam.
   Barren machnął różdżką i na środku gabinetu pojawiła się zawartość kolejnego pudełka .
   - Ja nie żartuję - powiedział .
   Caroline chciała coś powiedzieć , ale w porę zatkałam jej usta . Albercik poszedł . 
   Popatrzyłyśmy po sobie . I po co nam to było ?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   Wróciłyśmy do domu zmordowane . Było grubo po północy . Przez naszą nieuwagę w gabinecie wysypało się jeszcze sporo dokumentów . Nie dałysmy rady uporać się z tym wcześniej . Od drzwi Caroline skarżyła się Karen . 
   - I co o tym myślisz , Karen ?
   Cisza . Pustka . 
   - Pewnie śpi .
   Zaświeciłam światło .
   - Wstawaj śpiochu .
   Cisza . Odkryłam łóżko Karen . Pustka . Nie ma jej .
   - Poszukajmy jej .
   Zajrzałyśmy wszędzie, nigdzie jej nie było . 
   Caroline popatrzyła na mnie znacząco . Westchnęłam .
   - Tylko nie to . 
   Było pewne , że dalsza częsć nocy również będzie nieprzespana . 
   

3 komentarze:

  1. Źle że cię nie zostawiłam? Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie :)

    OdpowiedzUsuń