sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 15

   - Damaris ! Damaris !- wołała Caroline biegając po osadzie . W żadnym domu nie paliło się światło , cały świat właśnie w tym momencie musiał słodko spać . Teraz , kiedy my nie zmrużyłybyśmy oka , choć byłyśmy wykończone .
   - Chyba jej tutaj nie znajdziemy . Ona też chyba jest człowiekiem . Pewnie śpi . Chodźmy do jej gabinetu .
   Zegar ustawiony na środku placu targowego wskazywał punkt pierwsza . Dopadłyśmy do drzwi domu Miss . Zapukałyśmy . W drzwiach stanęła Damaris we własnej osobie w koszuli nocnej i papilotach . Ona jest bardziej ludzka niż mi się wydawało .
   - Damaris ! Karen zniknęła ! Wiesz może gdzie poszła ?
   - Nie wiem dziewczęta , może wybrała się do swoich rodziców . Jest to dość niebezpieczne na tygodniu , zwłaszcza w nocy .
   - Pytała cię o potajemne wyjście stąd ?
   - Tak , pytała .
   - No to pewnie poszła . Damaris , powiedz nam gdzie to jest .
   - Niedaleko domu profesora Barrena . Jest dobrze ukryte . Nie jest strzeżone przez czarodziejów , ale pilnują go nocne skrzaty . Są aktywne głównie po zmroku , więc jest bardzo niebezpieczne przebywać w ich pobliżu . Uważajcie - Damaris weszła do domu i zamknęła drzwi na klucz .
   - No to choć .
   - Ale gdzie ? Nie wiemy gdzie jest dom Albercika .
   - Masz rację - zgodziłam się . Zapukałam do drzwi Damaris .
   - Na wschodzie !- odezwał się głos z wewnątrz . Chyba umie czytać w myślach .
   Pobiegłyśmy na wschód . Dom Barrena był łatwy do znalezienia , bo na drzwiach wisiała tabliczka z jego imieniem dobrze widoczna w świetle księżyca .
   - Rozdzielmy się . Szukajmy .
   Zrobiłam krok i straciłam zupełnie równowagę . Moja noga wpadła w jamę . Rozgarnęłam liście . Ona była większa . Zmieściłabym się w niej .
   - Chyba mam .
   Powoli zeszłyśmy do podziemi . Było ciemno . Wpadłam na pewien pomysł .
   - Caroline ? Potrafisz kontrolować swoją moc ?
   - A po co ?
   - Może mogłabyś dać tu trochę światła ?
   -Spróbuję .
   Szło jej nieźle . Wyglądało to tak , jakby trzymała w rękach pochodnie .
   Poczułam dotyk na ramieniu .
   - Dlaczego mnie dotykasz , Carol ?
   - Nie dotykam cię , ręce przecież mam zajęte .
   Odwróciłam się . To nie były ludzkie ręce . Były pomarszczone i pulchne . Uświadomiłam sobie , że to ręce skrzata .
   - Macie dwie minuty na wycofanie się . W przeciwnym razie zaatakujemy - odezwał się nieznany głos tuż za mną .
   - Nie możemy trochę ponegocjować ? - zapytałam .
   - To nie żarty .
   Nie miałyśmy zamiaru zawracać , skoro przeszłyśmy spory kawałek . Niech sobie nie myślą . My też mamy swoje moce i możemy ich użyć . To znaczy Caroline może użyć swojej mocy , bo ja nie mam zamiaru przepowiadać przyszłości skrzatom .
   Wtem jakiś potężny pocisk uderzył w moje plecy . Odwróciłam się . Zobaczyłam rażące światło w ręku jednego stwora . Celował nim w Caroline . Zagrodziłam mu drogę .
   - Nie możesz zrobić jej krzywdy - powiedziałam .
   - Ja mogę wszystko .
   Nagle ostry ból przeszył mnie całą . Usłyszałam krzyki przyjaciółki . Pociski , które w nas trafiały były bardzo silne . Przenikały nas jak wyjątkowo mocne kule od pistoletów . Skrzatów wkoło było coraz więcej . Zostałyśmy otoczone , nie widziałam żadnych szans na ucieczkę . Caroline wymachiwała rękami we wszystkie strony powodując wybuchy . Mimo tego stworki nie znikały , mało tego , wciąż było ich coraz więcej . Moje chwyty karate , też na niewiele się zdały . Byłyśmy przegrane . W ciągu jednego dnia nauki magii , nie nauczyłyśmy się żadnych zaklęć , jakie mogłyby się przydać w tej sytuacji .
   Miałam nadzieję , że pomoc nadejdzie jak najszybciej . Przestałyśmy się przemieszczać do przodu . Nie pozwalały na to rzesze skrzatów . Wydaje się to może niedorzeczne , ale miałam pomysł , by po prostu poprzez komórkę zawiadomię kogoś o naszych kłopotach , lecz w tych podziemiach nie było ani kreski zasięgu . Możliwe byłoby wezwanie policji , pogotowia  albo straży , ale to również było zbyt szalone .
   Krąg wokół nas zaczął się zwężać . W dali wypatrzyłam obce światełko , ale wybiłam t sobie z głowy , że to pomoc . A może Damaris ? Która może być godzina ? Zapewne koło trzeciej . Nie  , to nie ona .
   Z mroku wyłoniła się smukła postać chłopaka . Unosił się nad ziemią , jak gdyby latał . W ręku trzymał pochodnię . Keith . Chciałam go zawołać , bo przez chwilę zdawał się nas nie dostrzegać , lecz to było złudzenie . Przypłynął do środka okręgu i coś powiedział w niezrozumiałym dla nas języku , przypominającym gulgotanie indyka . Skrzaty popatrzyły po sobie , rozstąpiły się i odpowiedziały Keithowi .
   - Na co czekacie ? Idźcie do przodu - ponaglił nas chłopak .
   Poszłyśmy dalej . Keith jeszcze trochę pogadał ze stworami i dołączył do nas .
   - Co ty tutaj robisz ? Jeszcze wszyscy śpią - zapytałam .
   - To nic dziwnego . Opiekuję się nimi . Mam dar rozmawiania ze skrzatami . Polubiłem te stwory .
   - Jak je można polubić ?- skrzywiła się Caroline . - Chciały nas zabić .
   - Tak . Moga zrobić krzywdę , ale mnie fascynują .
   - A dlaczego przyszłeś do nich o tej porze ?
   - Wyczuwam ich zdenerwowanie . To tak , jakbym był pół - skrzatem - zaśmiał się .- A wy co tu robicie?
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z celu naszej wyprawy . Popatrzyłam na Caroline . Ona też wyglądała jak wielki odkrywca .
   Opowiedziałyśmy o wszystkim Keithowi .
   - Tak więc możesz już iść . Nie mamy czasu na pogaduchy - ucięła przyjaciółka .
   - No co wy ? Po tym wszystkim mam was zostawić ?
   - No nie wiem . Przecież zważając na porę , możemy przypuszczac , że nie będzie nas w szkole . Damaris o wszystkim wie i może nas usprawiedliwi . A jeśli chodzi o ciebie to nie wiem - przypomniałam mu .
   - Nie jestem aż tak zapalonym uczniem jak wam się wydaje . Idę z wami .
   - Może lepiej biegnijmy . Właśnie teraz może się dziać coś ważnego - podsunęłam .
   - Nie będziemy się męczyć , a szczególnie ty , Carmen - popatrzył na mnie z rozczuleniem .
   Machnął różdżką . Wybiłam się ponad ziemię . Latałam tak samo jak Keith . Podobnie jak Caroline nie mogłam złapać równowagi , ale z czasem nabrałam wprawy . Płynęliśmy o wiele szybciej od przeciętnego samochodu . Tak prędko , że po kilku minutach ujrzeliśmy nikłe światełko .

4 komentarze:

  1. Przyszedł ci na pomoc! Czyż to nie piękne?!

    OdpowiedzUsuń
  2. On mnie wkurza i nie wiem dlaczego! Fajny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego cię wkurza ? Fajny jest

      Usuń
    2. Jest bardzo fajny. Tak się tobą opiekuje. :)

      Usuń