Zapadła noc. Wraz z Caroline i Karen zamierzałyśmy sprawdzić powód naszego naznaczenia . Nie wiedziałyśmy co tutaj robimy , czy nic nam nie grozi , kim się teraz staniemy ? Lecz wiadomość o zagrożeniu życia rodziców Karen wstrząsnęła nami niewyobrażalnie . Co ja bym zrobiła gdyby takie niebezpieczeństwo groziło mojej mamie ? Chyba zdesperowana rzuciłabym się w przepaść . A Karmen ? Trochę popłakała , polamentowała , wzięła się w garść i postanowiła za wszelką cenę uchronić swoich rodziców od śmierci . Podziwiałam ją za to . Nie mogłyśmy doprowadzić do ostateczności .
- Ale co my mamy zrobić ? - martwiła się Caroline.- Chyba trzeba znaleźć Damaris . Ale jak ?
Wyszłyśmy się rozejrzeć na podwórze . Wyglądało zwyczajnie jak każde inne . Może tylko było tam za dużo kwiatów . Każdy pagórek , każdy czysty kawałek ziemi porastały przeróżne fiołki , tulipany , róże , paprocie , cynie i stokrotki . Wszystko wyglądało mało stylowo ale w świetle dziennym na pewno sprawiało miłe i radosne wrażenie . Nie miałyśmy czasu na poznawanie krajobrazu . Musiałyśmy się spieszyć .
Szłyśmy wąską ścieżką do zabudowań , w których zapewne mieli mieszkać ludzie . To ostatnie słowo nie chciało mi przejść przez gardło , bo nie wiedziałam czy ja i wszyscy tu mieszkający nadal są ludźmi . Ale narazie tak ich będę nazywać . No więc wędrowałtyśmy w poszukiwaniu ludzi , którzy by nam pomogli . Zapukałyśmy do pierwszego lepszego domu jaki udało nam się dojrzeć .
- Dobry wieczór - Powiedziałyśmy , gdy w otwartych drzwiach stanęła dorosła kobieta z czarnym półksiężycem na ramieniu . Ubrana była już w pidżamę . Wzrok miała zmęczony , jak gdyby dopiero co się obudziła. - Wie pani może, gdzie możemy znaleźć eee... panią Damaris ?
Dama popatrzyła na nas karcąco .
- Miss Damaris mieszka w środku osady - pierwsze dwa słowa wypowiedziała z wyraźnym akcentem.- Idźcie tam i pytajcie . Chociaż ... lepiej wracajcie do domów . Wszyscy tutaj chcą spać .
Rzeczywiście . Nie tylko wszyscy chcieli już spać , ale już spali . Nigdzie nie paliło się światło i tylko z kominów unosiły się ciemne chmury dymu.
- No cóż . Pora wracać do domu . Ta pani ma rację .
Karen wyglądała żałośnie . Mimo wyraźnie malującego się przygnębienia na twarzy , wciąż wyglądała pięknie . Może nawet ładniej niż zwykle .
- A jeśli jutro będzie już za późno ?- pytała nas spodziewając się jakiejś naszej reakcji .
- Nie martw się . Zadzwonię do mamy . To od niej wszystkiego się dowiedziałam .
- Będę ci wdzięczna .
Zaledwie weszłyśmy do domu , a już zagrała komórka Caroline położona na nocnej szafce przy jej łóżku .
- Och ... To Dan . Lecę oddzwonić.
Zanim z Karen zdążyłyśmy cokolwiek powiedzieć nasza przyjaciółka już ćwierkała do telefonu . Słodko się przy tym uśmiechała , jak gdyby Dan stał obok niej . Często , bardzo często powtarzała : ja ciebie też... ja za tobą też ... Karen udała , że wymiotuje .
Wyszłyśmy do kuchni , by nie przeszkadzać w rozmowie . I żeby ona też nie przeszkadzała nam .
Wybrałam numer do mamy . Odebrała po pierwszym sygnale .
- No wreszcie . Czekałam aż zadzwonisz - to było powitanie mojej rodzicielki . - Jak tam ci się wiedzie ? Stęskniłam się za tobą.
- Mamo , nie ma mnie tylko od...- popatrzyłam na zegarek. Była jedenasta.- pięciu godzin.
- To wystarczająco długo .
- Wiem mamo . Mam kłopot . Bo wiesz... mieszkam w jednym mieszkaniu z Karen i Caroline i Karen powiedziała mi , że jej brat nie zgodził się na naznaczenie go . Po ilu dniach twoi rodzice zginęli ? A może zaraz po twojej odmowie ?
Mama myślała chwilę , aż w końcu odpowiedziała :
- To się stało tydzień po mojej odmowie . Pewnie nie chcięli bym odniosła wrażenie , że to przeze mnie .
Odetchnęłam z ulgą . Ufff... Mamy czas .
- Mamo ?
- Tak Carmen ?
- A jaką śmiercią zginęli moi dziadkowie ?
- Znalazłam ich zamienionych w posągi . Nie było najmniejszych wątpliwości , że to sprawka Strażników Magii .
- Aha . Muszę już kończyć . Dzięki za wszystko .
- No to pa, Carmen .
- Pa, mamo .
Więc mamy czas . Opowiedziałam wszystko Karen . Odrobinę się uspokoiła . Nagle do pokoju wpadła Caroline .
- Macie kaskę na koncie ? Ja na swojej komórce wszystko wygadałam . A on nie zdążył się ze mną pożegnać nim zablokowali mi konto ... - dziewczyna wyraźnie histeryzowała .
- Masz - podałam jej telefon . - Ale tylko jedno słówko . Obiecujesz ?
- Jasne . Gdyby się ze mną nie pożegnał chyba bym nie zasnęła przez całą noc . Wielkie dzięki .
Po wyjściu Caroline Karen powiedziała :
- Ty jej wierzysz ? Mówi co innego , a zrobi co innego . Wygada ci wszystko co do grosza .
- No trudno . Mam tylko nadzieję , że można tu kupić doładowanie .
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem .
Może nie będzie tak żle jak myślałam . Oby .
Co zrobiłaś ze mnie taką idiotkę!!??
OdpowiedzUsuńTy jesteś po prostu ZAKOCHANA!! Śliczny rozdział, Carmen, ale może byś raczyła skomentować mój?
UsuńA ty może raczyłabyś dodać nowy?
UsuńJuż się przełączam na blog Sary i wstawiam komentarz chociaż wydawało mi się , że już to zrobiłąm . Ale widocznie tylko przeczytałam . A ty Andromedo jesteś po prostu zakochana i nie widzisz świata pozaDanem . A może chcesz bym zmieniła mu imię ? Saro , a twój chłopak jak się ma nazywać ?
Usuń