czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 8

   - Wiesz co ? Ja zamierzam zaufać Damaris . Mówiła , że pomyśli jak uratować twoich rodziców - powiedziałam do Karen , gdy wszystkie trzy siedziałyśmy w pokoju .
   - A jeśli my wstąpiłyśmy do jakiejś sekty , może ona chce dla nas jak najgorzej ?- martwiła się dziewczyna.
   Caroline nad czymś myślała . Wśród nas była obecna tylko ciałem . Jej duch unosił się gdzieś nad ziemią .
   - Sprawiała wrażenie dobrej kobiety - próbowałam pocieszyć przyjaciółkę .
   - Pewnie musi , bo gdyby powierzchownie było widać , że jest zła to nikogo nie nakłoniłaby do wstąpienia tutaj - oponowała Karen .
   - Dlaczego masz wszystkich za osoby , które tylko i wyłącznie chcą ci szkodzić , no wiesz : zabierać chłopaka , na złość zabijać rodziców , co ?
   - Ty za to jesteś strasznie łatwowierna . Znasz tę kobietę zaledwie dobę i już jej wierzysz .
   Atmosfera w pokoju zaczęła się zagęszczać . Kłótnia wisiała w powietrzu . Nie miałam zamiaru tak łatwo odpuścić .
   - Tak , wierzę jej . Gdyby nie zależało jej na nas już dawno nie byłoby cię na świecie !
   - Ona chce nas wykorzystać do złych celów !
   - Wcale nie !
   - Wcale tak !
   - Nie !
   - Tak !
   - Spokój !- krzyczała Caroline .
   - Nie !
   - SPOKÓJ !!!!
   Nie wiem co się ze mną stało . Miałam ochotę wydrapać Karen oczy . Caroline patrzyła na nas olśniona .
   - Mam . Wiem jak możemy pomóc rodzicom Karen !
   - Kto powiedział, że ja chcę jej pomóc ?! - wypaliłam.
   - Hyyy ... -wściekała się Caroline . - Jeśli się nie pogodzicie , idę do Damaris i powiem jej wszystko . I podkreślę , że się od was wyprowadzam .
   Zaległa cisza . Łypałam groźnie na Karen .
   - Długo z nią nie wytrzymam - pomyślałam .
   Nagle wyobraźnia podsunęła mi obraz kamiennych posągów ludzi . Obok nich siedziała Karen . Płakała . Jej dłudie włosy były mokre od łez i potu . Zrobiło mi się jej żal .
   - Sorry - wyszeptałam . - Nie możemy dopuścić do nieszczęścia .
    Caroline popatrzyła na Karen . Wymownie . Bardzo wymownie .
   - Przepraszam - powiedziała koleżanka patrząc gdzieś w bok .
   - No dobra . Więc już mówię wam o co mi chodzi - zaczęła Caroline . - Wypróbujemy nasze moce . Przekonamy się , czy mogą nam pomóc w tej sytuacji . Ty pierwsza , Carmen .
   Pomyślałam chwilę . Przepowiadałam już przyszłość Damaris . Ale to było co innego . Musiałam patrzeć w jej oczy i bardzo się skupić . Nie miałam okazji spojrzeć w oczy mamie , czy tacie Karen . Nigdy ich nie widziałam , więc nie mogłam sobie ich nawet wyobrazić .
   Skupiłam się usilnie . Nic nie przychodziło mi do głowy . Nie widziałam światełka w poplątanych tunelach mojego mózgu . Pustka .
   - Musiałabym spojrzeć im w oczy .
   - Więc jeśli nasze moce zawiodą wybierzemy się do nich . Teraz ty Karen . Rób swoje .
   - Ja mogę być w dwóch miejscach naraz , więc mogę się tam tylko wybrać osobiście . Ty Caroline pokaż swoją moc .
   - Ja wewnętrrznym okiem widzę przez ściany . Nie jestem pewna , ćzy zobaczę twoich rodziców przez te wszystkie ściany domów jakie nas dzielą . Ale spróbuję .
   Caroline zamknęła oczy . Oddychała powoli i bardzo głęboko . Wyraźnie się rozluźniła . Rozłożyła ręce , podnosiła je i opuszczała . Wskazujące palce skierowała na boki .
   Wtem toster zbzikował . Zaczął wyrzucać z siebie  grzanki jak oszalały . Zerwałyśmy się wszystkie , by ratować sytuację . Chciałyśmy wyłączyć go z prądu , ale wtyczka leżała na podłodze do niczego nie podłączona .
   - Boże co się dzieje ?!- panikowałyśmy .
   Nagle odkurzacz postawiony po przeciwnej stronie pokoju zaczął przeraźliwie wyć . Zrobił się taki hałas , że trudno było wytrzymać . Rzuciłyśmy się do niego . Z każdej dziurki zaczęły wypadać drobinki kurzu . Latały wokół nas jak błyskawice . Całe szczęście , że odbiegłyśmy od tostera , który celował już tylko okruszkami . Przegrzany wybuchnął rozpadając się na dzieciątki małych kawałków .
   Odbiegłyśmy też od odkurzacza tknięte złym przeczuciem . Podskakiwał w miejscu jak żaba i wył coraz głośniej .
   - Uciekamy !!! - krzyknęła Caroline . Karen nie mogła powstrzymać się od śmiechu . Rechotała jak głupia . Wybiegłyśmy na dwór . Karen chyba dostała kolki , bo zwijała się teraz na chodniku .
    W jednej chwili nastąpił kolejny wybuch .
   - Chyba już po wszystkim - nieśmiało otworzyłam drzwi do środka . Dom wyglądał dosłownie jak pobojowisko .
   - Jak ja nienawidzę sprzątać - stęknęła Caroline gdy zobaczyła to pole walki .
   - Mamy zajęcie na cały wieczór .
   - Nie wiedziałam , że patrzenie przez ściany w wykonaniu Caroline może narobić tyle szkód - zdziwiła się Karen wciąż się śmiejąc .
   Wszędzie leżały kawałki tostów spalonych prawie na węgiel . Na podłodze , szafkach , łóżkach i lustrze wisiały drobinki kurzu i ,, wnętrzności " odkurzacza . Naprawdę , wieczór zapowiadał się ciekawie .
   Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Damaris .
   - Ooo . To ty już wiesz- powiedziała do Caroline. - Zmieniliśmy ci dar . Masz zdolność pirokinezy .
   Uśmiechnęła się szeroko i wyszła.
   - Ale fajnie ! Od zawsze o tym marzyłam ! - krzyknęła Caroline .
   Karen przestała się śmiać . Minę miała poważną .
   Zauważyłam to . Powiedziałam do niej :
   - Chyba nie uważasz , że to był zamach Damaris na nasze życie .
   Teraz wszystkie śmiałyśmy się do rozpuku .


   I co ? Jest wieczór . Najlepszy wieczór w moim życiu . To nic , że musimy sprzątać ten bałagan . Ważne , że robimy to razem : ja , Karen i Caroline .

4 komentarze:

  1. Miała być moc przyśpieszenia molekularnego. Tak to się nazywa. Coś w co celuje wybucha, a nie się spala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatecznie to wybuchło .

      Usuń
    2. Ale to się nazywa przyśpieszenie molekularne, a nie pirokineza.

      Usuń
    3. Nie czepiaj się szczegółów . Wybuchło ? Wybuchło . Jest ok .

      Usuń